Obserwatorzy

27 lutego 2013

Pudło na herbatę

W końcu, doczekałam się pudła na herbaty. Herbaty kupuję wręcz nałogowo, zajmują dużo miejsca w szafce, a ja i tak nie mogę przejść obojętnie w sklepie obok półki z nimi :) Do moich ulubionych należą te w piramidkach Liptona, o wszystkich smakach, najbardziej ulubioną jest chyba biała i ta z nutą karmelu.
Lubię też Dilmę karmelową. Lubię też próbować coraz to innych smaków, w konsekwencji pudełek przybywa.

I tym sposobem wyplotłam koszyk, 30x25cm, głęboki na wysokość pudełka z piramidkami. Spokojnie zmieści moje zapasy, a jednocześnie będę miała ogranicznik, by nie kupować kolejnych póki jedne nie skończone :)

Na pokrywkę spuszczę zasłonę milczenia, pociesza mnie to, że pudło będzie stało na górze regału gdzie pokrywka nie jest widoczna:)
Koszyk do zdjęcia złośliwie obrócił się stroną gdzie ażur nie wyszedł za specjalnie, ale tak jest tylko z jednej strony. No cóż człowiek uczy się na błędach :)

A teraz będę się chwalić. Bardzo chętnie zaglądam na blog Kasi i sobie wzdycham, do dzieł przez nią tworzonych :) a od nie dawna już nie muszę :)) Bo ta oto kobieta o złotym sercu przysłała mi takie oto pięknośći

Kasia idealnie trafiła w mój gust, bransoletka jest idealna na letnie spacery i będzie mi pasować do wszystkiego. A pierścionki .... z pierścionkami to jest tak, że leżą na widoku i jak tylko wiem, że za chwilę nie włożę ręki w wodę albo inną kuchenną maź to je zakładam i podziwiam i czuję się wtedy jak dama :) i do tej pory nie wiem który jest ładniejszy.

Kasiu jeszcze raz dziękuję za tą odrobinę szczęścia :)

A na koniec zapraszam Was do zajrzenia na ten bog jest tam wszystko czego robótkująca dusza potrzebuje:) kursy, instrukcje i to chyba ze wszystkich dziedzin.


23 lutego 2013

Droga do sukcesu- czyli jak powstała kamizelka w warkocze na szydełku

Nie bardzo wiem od czego zacząć. Kamizelka powstała szydełkiem 1,75mm, zarówno wzór jak i sposób wykonania w pełni mój (no dobra inspirowany swetrem robionym na drutach). Musiałam na czymś poćwiczyć szydełkowe warkocze padło na kamizelkę.

Zdjęć będzie sporo bo nie mogłam się zdecydować. No to po kolei, zaczynam prezentację :)

Taki biały sweter wypatrzyłam w jednym z moich ulubionych sklepów, są na nim warkocze, chyba w większości możliwych kombinacji. Zamaniło mi się zrobić takie na szydełku, częściowo się udało, ale jednak to nie to samo, chociaż szydełkowy efekt też fajny.

Na tym zdjęciu kolor jest niemal rzeczywisty.

 Tak kamizelka prezentowała się w połowie drogi. Zdjęcie bardzo robocze, ale widać, że dekolt jest jeszcze kwadratowy.
A tu już dla porównania efekt końcowy. Zdjęcia na człowieku nie są zbyt efektowne bo musiałam sama je robić, wstawiam tylko po to byście uwierzyły, że kamizelka jest w pełni użytkowa,  w miarę ładnie się układa.
I jeszcze fotka z tyłu, by dopełnić dokumentację, a przy okazji pokazać jak plecy ładnie się układają, nic się nie marszczy i nie zwisa, akurat z dopasowania na plecach zadowolona jestem bardzo

O ile kamizelka wygląda dobrze, to ja trochę beczkowato :) ale to efekt złego ujęcia :)))) na pewno.

A teraz trochę szczegółów.

Dekolt

Kulki przy dekolcie. Takie wykończenie karczku groszkami bardzo mi się podoba, chociaż bardziej efektownie się prezentowały przy kwadratowym dekolcie.
Pojedynczy warkocz
 Warkocz potrójny.
 Takie "kurze łapki"

 I jeszcze w całej okazałości.
 
Wbrew pozorom zrobienie ubrania nie jest proste. Kamizelka to nie są dwa zszyte prostokąty, chociaż początkowo tak mi się wydawało. Dużo jeszcze muszę się nauczyć w tym temacie. Następną spróbuję zrobić na okrągło może będzie łatwiej. Zrobiłam połówki za szerokie więc kamizelka jest "przyszłościowa" :) muszę jeszcze ładnie podszyć zakładki od spodu by nie przeszkadzały w noszeniu, i pochować supełki. O zrobieniu rękawów nawet nie marzę, za wysokie progi....

Jest to moje  pierwsze tak skomplikowane podejście do tematu,  jeśli chodzi o wykrój rękawów i dekoltu. Największy problem mam z dobraniem szerokości i nadaniem kształtu ubrania a nie worka :)

I co o niej myślicie ?

 ***
Dziękuję za wszystkie ciepła słowa pod ostatnim postem.

19 lutego 2013

Koszyk z ażurowym wzorem


Nie fotogeniczny, denko krzywo wycięte bo mi się sporadycznie zdarza wyciąć cokolwiek prosto :)
na żywo wygląda jak ze słomy, bo ażur jest w kolorze słomianym a gęste takie zielonkawe. W sam raz na jabłka, myślę że kilogram to spokojnie wejdzie :)

***
Choróbsko dopadło i mnie, zostałam zmuszona do leżenia plackiem (by nie było zbyt różowo to czasami biegam :) myślę że hasło grypa żołądkowa mówi wszystko.  Może uda mi się coś przeczytać.

Pozdrawiam wszystkich i zdrówka życzę!


16 lutego 2013

Taca z uszami. Duży koszyk

Moje próżne ego zostało mile połechtane Waszymi komentarzami, zachęcona dobrym słowem i radą uplotłam kolejne koszyki.
Plecionki zaczynają mnie wciągać, głównie dlatego, że koszyków nigdy za dużo :)

 Tacka, kolor takiej bardzo słabej kawy z dużą ilością mleka :) Mierzona po górnym kancie 31x22cm czyli taka  nie za duża i nie za mała.
Na zdjęciu jedno ucho wydaje się większe, ale w rzeczywistości są równe, co nie ukrywam napawa mnie radością.

Duży koszyk (duży w sensie, że największy jaki zrobiłam) wysoki 30cm i szeroki 24cm. Zaczęty na denku w kształcie kwiatka. Ambitnie planowałam, że miał być właśnie taki kwiatkowy do końca, ale wyszedł jaki się udał a nie jaki chciałam :) Co nie zmienia faktu, że bardzo mi się podoba i jest niemal idealny. Na górnym zdjęciu kolor rzeczywisty, na reszcie jakoś niebiesko wyszło.
Na zdjęciu niżej widać denko

Zbliżenie na pokrywkę, pierwszy raz robiłam takie zawijaski, te są w zasadzie drugie, bo pierwsze nie nadały się do pokazania i wylądowały w koszu. Całkiem fajnie to wygląda, tylko wymaga idealnie równych pasków,a precyzja nie jest moją mocną stroną i równego paska uciąć nie umiem. Zrobiłam co w mojej mocy, by różnice były minimalne :)

Fioletowy, a w zasadzie lawendowy koszyk wydał mi się zbyt ponury dlatego, zrobiłam jasną pokrywkę, by rozświetliła całość. Tło jest lekko lawendowe, a nie białe. W sztucznym świetle trudno uchwycić kolor. Kojarzy mi się z dekoracją tortu, marcepanowy kwiat i biały lukier ... ale łasuch ze mnie :))
Osoby, które potrafią robić te ślimaczki niech przymkną oko, wiem, że się dziwicie jak w ogóle mogę coś takiego pokazać publicznie i jeszcze się z tego cieszyć :)
No podobają mi się i już!

A na koniec dla ciekawskich odrobina mojego "warsztatu
Lakier i emalia wodna. bejca, pigmenty, w słoiku jest emulsja do ścian, końcówka jakiejś śnieżki bodajże. W tle pomalowane rurki. ceratka jak widać wysłużona, dzielnie mi służy już ze 3 lata, i nosi na sobie ślady wszystkich moich malarskich poczynań. Może kiedyś pokażę resztę "bałaganu" czyli pędzle kombinerki, druty, pistolet, wszelkiej maści kleje itp, czyli wszystko to co kobieta w szufladach mieć powinna :)

****
O dniu kota pamiętacie? to już jutro :)



12 lutego 2013

Tulipany

Haft skończony :) teraz chcę go obszyć w poduszkę. Idealnie byłoby gdybym się za to wzięła jeszcze w tym tygodniu... ale wiadomo jak jest.

U góry widać zbliżenie, nie mam siły walczyć z bloggerem, wstawia zdjęcia w kolejności jaka mu się żywnie podoba.
I już w całej krasie. To co widać pod spodem to zalążek kamizelki, ale o tym następnym razem.
Kanwa pod ten haft leżała przygotowana od 2008r. na reszcie się doczekała :)

***
Rurki powoli skręcam, koszyczki śnią mi się po nocach. W ogóle ostatnio mam jakiś przypływ pomysłów, a tu jak na złość doba rozciągnąć się nie chce, ręce też szybciej nie chcą pracować, a  rozum uparcie powtarza że są rzeczy których przyspieszyć się nie da...

Jest mi bardzo miło, że przybyły nowe obserwatorki, witam serdecznie w moich skromnych progach!


***
Uwierzycie, że będąc w podstawówce nie interesowałam się absolutnie niczym! nie miałam żadnego hobby, nie słuchałam muzyki do tej pory radio może dla mnie nie istnieć. Wszystkie dzieci bez problemu wymieniały zainteresowania od zbierania przedmiotów wszelakich przez muzykę, film, aż po sporty uprawiane aktywnie i z sukcesami. Największy problem miała ze mną wychowawczyni gdy przy wystawianiu ocen z zachowania trzeba było czymś to wzorowe udokumentować co się biedna nagłowiła by mi jakieś hobby w papiery wpisać, co się na prosiła bym jakiś wierszyk na akademii wyklepała (nie znosiłam akademii) a jak zrezygnowałam z chóru( u mnie w szkole było to niemal obowiązkowe) to już całkiem się działo :)

Dopiero w 7 klasie zainteresowała mnie parapsychologia potem psychologia, w liceum filozofia. Przeczytałam wszystko na te tematy co mieli w bibliotece (wtedy jeszcze nie było internetu tak powszechnego jak teraz). Nawet o włoskiej mafii przeczytałam chyba wszystko :) Z czasem mi przeszło.

 A teraz czytam znacznie lżejsze lektury, zdecydowanie rzadziej,  hobby mam  "babcine" i czasem się tak zastanawiam czy oby na pewno mój rozwój w dobrą stronę zmierza....

No to pozrzędziłam sobie :) od razu człowiekowi lepiej.

10 lutego 2013

Koszyczki z kabłąkami. Co nieco o malowaniu rurek.

Witajcie moje drogie panie! i panowie też :)

Dziękuję za wszystkie opinie, rady, dobre słowa pod ostatnim postem. Dostałam od Was wiele cennych uwag, a wiadomo dobra rada na wagę złota.

Oto co powstało:
 Fioletowy: w kształcie "bałwanka" mają w nim stać dwa kubeczki po jogurcie z wiosennym szczypiorkiem.
Niebieski: na razie nie mam pomysłu, ale całkiem prawdopodobne że jakiś świąteczny stroik w nim powstanie
Brązowy: prosty użytkowy, wielkości koszyka po kiwi, na drobiazgi do łazienki.

Ponieważ o papierowej wiklinie ciągle wiem nie wiele, więc wystąpię w roli eksperta i podzielę się swoimi uwagami :)

Malowanie:
najwygodniej jest mi malować rurki. Robię to za pomocą małego skrawka gąbki. Na podłogę rozkładam ceratkę taką ze sklepu po 5zł (służy mi do wszelkich prac brudzących, śmiem twierdzić, że jest niezniszczalna) zakładam rękawiczki (malowałam też bez, ale wierzcie to głupi pomysł) i przystępuję do działania. Gąbkę nasączam barwnikiem owijam nią rurkę i przeciągam, tak by za jednym góra dwoma pociągnięciami rurka była cała pokryta farbą. Nie wszystkie farby się do tego nadają.
I tak po kolei każdą z osobna, idzie szybciej niż wszyscy myślą.

Farby:
Trochę już wspominałam o tym ostatnio, więc by się nie powtarzać, to dorzucę tylko najnowsze spostrzeżenia.
Z mojego dotychczasowego doświadczenia wynika, że najlepiej spisują się farby do malowania ścian. Dobrze kryją, schną niemal zaraz po odłożeniu, więc malowane rurki albo wkładam w puszkę albo zrzucam na kupkę.Jak tylko skończę malować od razu można nimi wyplatać. Sam pigment lubi brudzić palce nawet jak jest suchy, z domieszką farby zdecydowanie mniej. Brudzi też pędzel z lakierem, więc nie wolno go moczyć w całej puszce, ja zawsze odlewam potrzebną ilość, ale to tylko za pierwszym razem. Lakieruję z reguły dwa razy, koszyki są twardsze i bardziej błyszczą

Bejca.
Na moim końcu świata oprócz kosmicznie drogich lakierobejc typowych do drewna w opakowaniach słusznej wielkości, udało mi się znaleźć bejcę w plastikowej buteleczce 250ml/6zł.
Bejca rustykalna w kolorze ciemnego dębu (koszyk bez ucha)
Nie jest to bejca wodna (wiem, że takie są ale nie u mnie)
Do malowanie rurek się nie nadaje bo jest za rzadka. Pomalowałam nią gotowy koszyk, schła długo, bo mocno wsiąka w papier, rurki były z niewielką ilością druku, nie został on pokryty ale nie rzuca się w oczy. Trudno uzyskać jednolity kolor, tam gdzie chlapnie jej więcej to koszyk jest ciemniejszy.

Gotowe prace trudno jest dokładnie pomalować, zawsze gdzieś jakiś zakamarek zostaje, przynajmniej ja nie mam do tego cierpliwości, dlatego wolę wyplatanie kolorowymi rurkami(pomimo, że czasem brudzą palce). Możliwe, że jest to łatwiejsze przy użyciu spryskiwacza, jak kiedyś wypróbuję to będę wiedziała.

Zaletą bejcy jest satynowy połysk, koszyk ma wygląd nie do opisania (na zdjęciach nie widać tego efektu) Praca jest no taka satynowa jest :)

W dotyku twardsze są koszyczki malowane farbą.

 Która metoda najbardziej przypomina prawdziwą wiklinę ? Żadna.

Wg mnie koszyczki z papierowej wikliny, wizualnie nie różnią się od prawdziwej(przynajmniej nie wiele) natomiast już w pierwszym dotyku czuć, że to nie to. Nie przypominają też papieru. Są dekoracyjne, mogą być w tysiącach kolorów, można z niej wypleść w różnych kształtach od tych najbardziej wymyślnych po proste użytkowe formy.

Wnioski końcowe:
Muszę się jeszcze wiele nauczyć, wyplatanie polubiłam, chociaż już wiem, że nie kręci mnie tak jak szydełko. Taki zimowy romans :)
Najwygodniej i najszybciej jest pomalować rurki farbą, potem zostaje tylko nałożenie lakieru na gotowy koszyk. (chociaż to pewnie sprawa indywidualna, ja póki co wolę tak)
Jak zrobi się ciepło i będę mogła wynieść się z produkcją na dwór, wytestuję spraye, i lakiery olejne matowe (nie lubię błyszczących lakierów, a wodny tylko taki mam)

***
Miłej niedzieli życzę wszystkim :)
A jeszcze doniesienia z placu boju: kamizelki powolutku przybywa, hafcik już prawie prawie...

Też tak macie, że jak zamykacie oczy po skończonym koszyku to widzicie serie następnych w różnych kolorach i kształtach? czy tylko ja mam takie odchyły :)

4 lutego 2013

Koszyczki z papierowej wikliny

Zdobyłam nową umiejętność :) Daleko im jeszcze do ideału, ale to kwestia czasu. Na razie jestem nimi zachwycona, zdjęć będzie dużo.

Do papierowej wikliny pierwsze podejście robiłam w tamtym roku, ale koszyki wyszły koślawe, do tego malowałam je emalią, i efekt końcowy mi się nie podobał. Po emalii papier robi się jakiś miękki i gumowy. Rurki zwijałam na pędzelku więc wychodziły krótkie i za grube. Zniechęciłam się, aż do teraz.

Nauczyłam się prawidłowo zwijać rurki :)
Te dzisiejsze koszyczki nie tylko wyszły w miarę kształtne, ale odkryłam że szybciej i wygodniej jest pierwsze pomalować rurki. Malowałam farbą lateksową do ścian i pigmentem. Po samym pigmencie zwłaszcza brązowym rurki bardzo brudzą palce. Niebieski pigment wymieszałam z odrobiną farby i było lepiej.Oczywiście po polakierowaniu już nie brudzą :) Dziś kupiłam bejcę i nie mogę się doczekać aż jej użyję, więc wkrótce zarzucę Was nowymi tworami :)

Ta wg mnie jest najładniejsza. Jako jedyna ma wyplecione dno. Do tego koronka robiona na szydełku z wrabianymi koralikami i różyczka wstążeczkowa.


Malutki pojemniczek na skarby :) i większy kulisty koszyk. Mały ma wielkość słoiczka z masłem do ciała, był na nim wyplatany więc jest równy. Zabrakło mi żerdzi na ładny wianuszek w koło, ale od tego mankamentu uwagę odwraca ozdobne wieczko. Są to moje pierwsze próby haftu wstążeczkowego... kto wie co z tego będzie :)

A to już ten większy, pleciony bez formy, dlatego nie jest idealnie kulisty, ale myślę, że to kwestia wprawy i następne wyjdą lepiej. Wierzch pokrywki ozdobiony różą decu, a od środka taka tam papierowa serwetka.


I jeszcze zbliżenie na maleństwo. Myślę, że fajnie będzie w takim pudełeczku schować np krem, by każdego ranka lub wieczora nie dołować się napisem 30+ lub 60+ albo innym nadrukiem, że na zmarszczki albo coś :)

A na koniec jeszcze taki kufer. Dolna część jest ładnie wypleciona tylko wieczko mi kiepsko wyszło, jest wypukłe jak w kufrach, tylko że krzywe.  Szkoda mi go wyrzucać więc dopóki mi się nie znudzi będzie stał gdzieś w kącie, a potem zrobię mu nową pokrywkę :)

I jak Wam się podoba moja najnowsza produkcja?  Będę wdzięczna jeśli podzielicie się swoimi uwagami co do malowania i plecenia.



***
Obecnie na tamborku tulipany. Na szydełku kamizelka w warkocze (pierwsza w życiu). I rurek muszę gdzieś w między czasie naskręcać.  Jakby tak dobę dało się rozciągnąć.... Trzymajcie kciuki, bym to w miarę szybko ogarnęła i cierpliwości do warkoczy nie straciła :)


3 lutego 2013

Węzły Salomona podejście drugie... sposób robienia

Nie mogłam sobie darować, że ostatnio mi ta chusta nie wyszła tak jak chciałam. Zebrałam wszystkie włóczki moherowe i moheropodobne jakie miałam, jeszcze raz przeanalizowałam schemat i się udało :)



Jak widać pstrokacizna totalna :) Dwa kwiatki są żółte, ale na zdjęciu coś blado wyszły. Kolory radosne na oswojenie wiosny. Nie jest tajemnicą, że wczesnej wiosny (dla mnie to taka pora od teraz mniej więcej do kwietnia) delikatnie mówiąc nie lubię, więc kolorowa chusta ma za zadanie chociaż trochę uprzyjemnić mi czekanie na wczesne lato, kiedy to już wszystko kwitnie, a ja pogodzona z faktem, że pory roku się zmieniają czekam cierpliwie na ukochaną jesień :) 

O moim stosunku do pór roku, poprzynudzam przy okazji krótszego postu :)
.

Od strony technicznej chusta wyszła idealnie. Błędy popełnione przy poprzedniej zostały wyeliminowane. Dlaczego nie jestem zadowolona?
1. wzór robiony wg schematu układa się w kwadraty,( robiony po mojemu ułożył się w romby co bardziej mi się podobało)
2. na środku wychodzi taki jakby szew, niby mało widoczny ale trochę mnie drażni
3. Czerwony jest mało czerwony, taka ni to malina ni pomarańcz, nie umiem nazwać tego koloru, ale nie specjalnie mi podchodzi, wolę mocniejsze czerwienie.
Coś mi nie po drodze  z tym wzorem. Trzeciego podejścia nie będzie.

 Wnioski końcowe:
Trójkątną chustę węzłami Salomona, można zrobić na dwa sposoby. Ponieważ dojście do tego jak tym wzorem zrobić trójkąt kosztowało mnie sporo nerwów i prucia to wrzucę taki niby schemat, może komuś się  przyda. A dla mnie będzie to przypomnienie gdybym jeszcze kiedyś chciała taką chustę robić.

 I. chusta robiona od czubka (wygląda jak ta poprzednia) słupki rozkładają się w kształt V. Supełkami wypełniamy całą szerokość. Trójkąt jest szerszy, dwa krótsze brzegi są robione słupkami (idealnie do frędzli) czymkolwiek innym ozdobimy te brzegi będzie wyglądało jak doszyta koronka. Węzełki układają się w romby.

II. Zaczynamy od góry, słupki rozkładają się jak na obrazku w kształt litery T. Węzełkami wypełniamy jakby dwa mniejsze trójkąty. Tym sposobem chusta będzie dłuższa, koło szyi będzie kant ze słupków. Dwa brzegi idealnie nadają się do wrabiania np kwiatków jak w tej dzisiejszej.

Jak zrobić węzły salomona bez problemu można zaleźć na you tube. 
Tłumaczenie czegokolwiek nie jest moją mocną stroną, ale może komuś moje uwagi ułatwią pracę.
 Jak zrobić kwiatki, schemat jest tu.

***
Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze. Miłej niedzieli :)

1 lutego 2013

Odrobina "biżuterii"

Ostatnio dopadło mnie blogowe lenistwo. Ale za to twórczo dzieje się sporo. Zrobiłam chustę i  koszyczki z papierowej wikliny, chusta czeka na zdjęcia a koszyczki na ostatnią warstwę lakieru, pokaz wkrótce :)

Dziś wrzucam fotki moich zmagań z koralikami. Zrobione jeszcze w grudniu, ale dopiero teraz zamówiłam zapięcia i mogę pokazać wykończone.

Machnęłam taki oto zestaw, naszyjnik plus bransoletka, ze szklanych koralików, na żyłce. Mocowanie zapięć wykracza poza moją cierpliwość, ale jakoś się udało. Szarpiąc się  z tymi kółeczkami przecięłam jedną żyłkę z bransoletki i jest teraz brzydko sczepiona, może i nie specjalnie rzuca się w oczy, ale mimo wszystko mi przeszkadza. 

 A to już taka prosta bransoletka z drewnianych koralików i sznurka.

Natchnienie i sposób wykonania znalazłam na jakimś blogu, ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie Pamiętam tylko, że był to taki gruby naszyjnik z koralików. W każdym bądź razie Wszystko jest robione na szydełku.
Jak któraś poznaje swój patent i umieszczała u siebie kurs to pisać śmiało, umieszczę link :) 

Ponieważ mój internet ostatnio leniwy i więcej go nie ma niż jest, wędrówkę po blogach odłożę na bliżej nie określone "potem'.

Może jutro uda mi się pokazać koszyczki.