Nawet gracowanie tego wszystkiego jest jakieś takie przyjemne. Tylko złości mnie, że tak powoli rośnie, bo ja niecierpliwa jestem i chciałabym już wszystko natychmiast. A tu trzeba czekać, aż zejdzie, aż rośnie, aż zakwitnie... między czasem trzeba podlać, przesadzić, odrobaczyć... Różnica jest taka, że dopiero w tym roku sprawia mi to radość. radość dziką i nieopisaną. Już od marca kupuję nasionka i cebulki. Mam kwiaty, zioła, warzywa i ciągle mi mało. Znajomi patrzą z niedowierzaniem i po cichu obstawiają kiedy mi się znudzi :) Co bardziej złośliwi już podsuwają mi trawę do obsiania świeżo rozkopanego trawnika.
Jako pierwsze do pokazania wskoczyły kwiatuszki, które przysłała mi dobra blogowa dusza z tego bloga
to tylko malutki fragment, tego co dostałam, resztą będę się chwalić jak zaczną zakwitać. W przyszłym roku jak zaczną się rozrastać planuję rozkopać im specjalną grządkę i przesadzić.
A to moja alejka wiosenno-letnia. Gdyby nie to, że nad nią jest orzech i już od połowy maja jest tam cień, a w związku z tym mnóstwo komarów byłaby moim ulubionym fragmentem. Taki fragment naturalnej łąki mi się zrobił. Mam tam fiołki, jaskry, chrzan, pokrzywę (co rano zbieram na herbatkę) tulipany, prymulki, goździki, takie białe coś co akurat kwitnie, na końcu jest krzewuszka. Jest tam kolorowo od wczesnej wiosny aż do późnego lata.
Orlik, obok niego już zaczyna zakwitać krzew Mojżeszowy. Orliki są jednymi z moich ulubionych, tu mam tylko jednego, ale mam też drugie poletko gdzie posadziłam dwie alejki tych kwiatów, chyba we wszystkich odcieniach. Na razie są małe i mają tylko po jednym pędzie kwiatowym więc na fotkach marnie to wygląda, także fotki będą jak roślinki podrosną.
A to część kamieni, z którymi nie wiem co zrobić. mam ich na prawdę dużo różnej wielkości. Kiedyś wykładałam nimi obrzeża rabatek, miałam nawet coś na kształt skalniaka. Niestety okazały się nie praktyczne, bo ani tego obkosić, plewić nie wygodnie bo trzeba je wyciagać by grackę wbić, a na słońcu lęgły się pod nimi żaby. Takiego towarzystwa nie wytrzymałam. Kamienie zostały wywiezione, została jeszcze ta kupka, której mi trochę szkoda bo jednak ładne są. Póki co nie ma pomysłu jak je wykorzystać, a jak sobie przypomnę o tych żabach, a jeszcze nie daj Bóg jakby jaszczurki się zadomowiły to mnie aż skręca. Jak o tym myślę, to już natychmiast mam ochotę je wywieźć! Ale z drugiej strony ładne są, więc może jakby je jakoś zabetonować albo coś......
A na koniec pochwalę się jeszcze nie wielkim fragmentem warzywniaka (na moim końcu świata są warzywniaki, nie warzywniki). Roślinki jeszcze malutkie, większość nie dawno poschodziła, ale na dowód, że mam to pokazuję :)
W tunelach papryka, obok cebula, w oddali pomidorki(z których zbieram stonkę po kilka razy dziennie) selery, pory. Koty lubią układać się na włókninie i leżeć i jak na hamaku. Niestety papryce na korzyść to nie wychodzi, bo włóknina nie zawsze takie obciążenie wytrzymuje.
Nie mogę się już doczekać jesieni, by zobaczyć efekty mojej pracy. Mam nadzieję, że uda mi się choć kilka pomidorów wyhodować. Na razie dynie i arbuzy coś zeżarło, bo nie zaprawiłam nasion, ale ciągle mam nadzieję, że choć kilka wyrośnie.
***
Przestaje padać, biegnę zobaczyć jak moje roślinki przetrwały nocną burzę. Orlik poległ, leży na trawie. Najbardziej niepokoją mnie truskawki, bo to końcówka kwitnienia. Od tygodnia jest mokro, dziś się ochłodziło, nie jest to ulubiona pogoda moich roślinek.