Obserwatorzy

14 września 2014

Parasolka szydełkowa czyli wspomnienie urlopu cz.II

Tuż przed wyjazdem, udało mi się skończyć parasolkę. Ta wyszło całkiem fajnie. Długość drutu 50cm. więc jest całkiem spora, taka nawet dwuosobowa :) myślę, że do sesji ślubnych byłaby idealna. Fajnie też sprawdza się na zwykłym spacerze.
Zdjęcia robione w parku zdrojowym w Kudowie Zdroju. Na sesję wybraliśmy się późnym popołudniem i zanim się obejrzałam było już ciemno.

 Wieczór był w miarę ciepły, ale chusta się przydała :)
 W parku można "pogawędzić" z ogrodnikiem
 Pooglądać kolorową fontannę
Sponsorem fryzury została Kasia :)

I tak spacerowałam sobie, budząc powszechne zainteresowanie :) Za dnia tylko się uśmiechali, po zmroku dziwili- bo jak logicznie wytłumaczyć obecność parasolki przeciwsłonecznej w blasku księżyca :))

****
Kudowa jest małym miasteczkiem, dobrą bazą wypadową do Czech. Ale szukając noclegu trzeba uważać, bo można wylądować przy ruchliwej ulicy, albo w osiedlu tak ciasnym, że przez okna można witać się z sąsiadem :)
My trafiliśmy całkiem nieźle, gospodarz miał duże podwórko, a za płotem tylko pola i las.Ale to tylko z jednej strony. Z drugiej normalna ciasna zabudowa. Do parku zdrojowego 400m. I żeby było ciekawiej to po sąsiedzku był warsztat samochodowy, a ciepła woda tylko rano i wieczorem. My na całe dnie znikaliśmy  z domu więc nie było to problemem. Ale pierwszego dnia kiedy chcieliśmy odespać całonocną jazdę było to uciążliwe, bo warsztat swoje prawa ma, a sprzęty do cichych nie należą.

Jeśli chodzi o rozpieszczanie żołądka, to jadłam najlepsze lody na świecie. Z zasady lodów nie jem, nie smakują mi, ale tu jakoś mi się zachciało i zamówiłam naleśniki z lodami, coś pysznego! jadłam też żurek, który smakiem przypominał kwaśnicę, i placka po węgiersku , którego uwielbiam. A wszystko to w La nostra. Taki mały bar, ale jedzenie mieli najlepsze w okolicy.
W innych restauracjach próbowałam zupy grzybowej, ale była przesolona. Pstrąga w masełku, był smaczny, ale ziemniaki do niego były surowe. I  gęsie pipki, bardzo dobre, ale też dodatki były niespecjalne, w dodatku kelner zabiegany i uciekł nam w połowie składania zamówienia :)

Urlop minął nie wiadomo kiedy, czas wracać do szarej rzeczywistości. Na razie usypiam mając przed oczami skałki z Kociego Gródka i czując smak naleśników z lodami:)

Góry Stołowe czyli wspomnienie urlopu cz. I

Było minęło. Pozostał niedosyt zwiedzania, setki zdjęć i tysiące wspomnień. W tym roku zwiedziliśmy:
-Szczeliniec
- Błędne Skały
-Skalne miasta w Czechach
-Ostas z Kocim Gródkiem i jaskinią trzech braci
-Śnieżnik i wodospad Wilczki
-kopalnię złota w Złotym Stoku
-kaplicę czaszek w Czermnej
-bazylikę w Wambierzycach i ruchomą szopkę
za punkt wypadowy przyjęliśmy Kudowę Zdrój. Miasteczko uzdrowiskowe ma swój klimat, gospodarze mili, warunki dobre, granica czeska za płotem:)

Zwiedzanie zaczęliśmy od kaplicy czaszek mieliśmy do niej 15min spacerkiem, miejsce wyjątkowe i na swój sposób ciekawe. Do tej pory nie mogę się ustosunkować do pomysłu, by robić budowlę z ludzkich szczątków. Zamiarem pomysłodawcy, było złożenie hołdu poległym w wojnach żołnierzom i ofiarom masowych epidemii, ale i tak mam mieszane uczucia. Najlepiej pojechać, zobaczyć i samemu się przekonać, czy takie upamiętnienie ofiar to dobry pomysł.

By nie zanudzać długimi opisami to tylko tak w skrócie podzielę się swoimi przemyśleniami. Kopalnia złota i Błędne Skały-atrakcja bardziej dla dzieci. Mnie większą przyjemność sprawił sam szlak do błędnych skał niż zwiedzanie labiryntu. Ponadto uważam, że 20zł za parking, biorąc pod uwagę, że labiryntem idzie się max 30min to lekka przesada, tym bardziej że za wstęp płaci się osobno. Na szczęście na dole jest także parking bezpłatny, a szlak jest bardzo przyjemny.

Szczeliniec jest spoko :) Trasa ciekawa, formy skalne interesujące, dosyć trudne zejście do Piekiełka, i piękne widoki. Ale za nim to wszystko zobaczymy trzeba wdrapać się po schodkach na szczyt,  trasa żmudna i mozolna, schodkom w górach mówię stanowcze "raczej nie" :)

Prawdziwy raj jest po stronie czeskiej. I tu zaczną się fotki :) Skalne miasta w Adrspach i Teplicach, warte każdych pieniędzy. Chociaż w porównaniu  ze Szczelińcem  i błędnymi skałami, wcale drogo nie jest.  W ogóle odniosłam wrażenie, że czeska część jest bardziej przyjazna i dla turysty i dla jego portfela.  Na zwiedzanie skalnych miast trzeba przeznaczyć ok 3godz, każdego oddzielnie oczywiście. Trasy cudne, malownicze, zachwycające piękno natury.



 Za mną mały wodospad, ale tu bardziej chciałam się pochwalić opaską zrobioną specjalnie na ten urlop :)
 W tle Starosta i Starościna. W skalnym mieście jest mnóstwo skał, które przypominają różne postacie lub przedmioty.
 A to już Teplickie skalne miasto. Słoń i sowa. Niewiarygodne co wiatr i woda, przez lata mogą zrobić ze skałą.
 Skalne miasta rozkochały mnie w sobie absolutnie! Są to miejsca wręcz magiczne, czas płynie inaczej, nie odczuwa się zmęczenia chociaż wędrujemy ok 3godz. Za Adrspachu można szlakiem przejść do Teplic, wtedy nie płacimy ponownie za wstęp, ale my wybraliśmy wersję dla leniwych i podjechaliśmy samochodem:)

W Górach Stołowych chodzimy u podnóża gór, z zadartą głową podziwiając ich piękno. Żeby posmakować zdobywania szczytów pojechaliśmy do Międzygórza gdzie wdrapaliśmy się na Śnieżnik! Szlak prowadzi pierwsze przez wieś, potem przez las wzdłuż strumyka, a potem równą(wysypaną jakimś żwirem) drogą na szczyt. Haczyk tkwi w tym, że droga prowadzi ciągle do góry i wbrew pozorom wcale nie jest łatwa. Dopiero ostatni odcinek przed schroniskiem jest naturalną ścieżką, i wejście na szczyt. Oj tak, Śnieżnik nauczył nas pokory i wybił z głowy zdobywanie szczytów do następnego urlopu :)
W nagrodę nażarłam się (tak, nażarłam, bo w takich ilościach to się żre, a nie je:) jagód. Podobno w rezerwatach nie wolno, ale tubylcy normalnie podjeżdżali samochodami pod schronisko i zbierali jagody takimi specjalnymi grabkami, wiec uznałam, że ja tez mogę :) W życiu takich ilości jagód nie widziałam w dodatku tak dużych.

Następnego dnia wróciliśmy do Czech, tym razem do Ostas. Miejsce mniej popularne, ale godne polecenia. Po pierwsze wejście i parking bez opłat. Po drugie trasa ciekawa, przyjemna, formy skalne niezwykłe. Jest labirynt, gdzie też trzeba się przeciskać przez ciasne szczeliny, są punkty widokowe, gdzie aż kręci się w głowie i skały w kształcie ludzi, zwierząt i przedmiotów. Na zachętę pokażę tylko Powóz Diabła. Można posiedzieć :)

 Schodząc z Ostaszu obowiązkowo trzeba odwiedzić Koci Gródek. Dla mnie było to najprzyjemniejsze miejsce. Szlak na tyle łatwy, że radzili sobie emeryci, a jednocześnie na tyle trudny, że pokonanie daje satysfakcję. Uwielbiam takie ścieżki. Można się wspinać po skalnych schodkach, korzeniach, raz w górze raz na dole. Trasa jest świetna, bezdyskusyjnie.
 Przez cały tydzień pogodę mieliśmy jak na zamówienie, nie za gorąco, nie za zimno, w sam raz. Za to ostaniego dnia, akurat jak tylko zeszliśmy z Kociego Gródka zaczęło kropić, a potem rozpadało się na dobre. Kiedy wracaliśmy do domu, Kudowa żegnała nas ulewnym deszczem i mgłą, tak było o 9rano.
 Mniej więcej koło Wrocławia się wypogodziło. A po długiej i męczącej podróży, kiedy wreszcie dotarłam do domu czekała na mnie niespodzianka od Dusi
Taką śliczną serwetkę dostałam :) Dziękuję Ci kochana  z całego serca!

***
Nie sposób na kilku fotkach oddać urok tego co dane mi było zobaczyć. Nie sposób też opisać. Mam nadzieję, że choć trochę narobiłam Wam apetytu na Góry Stołowe :) Miejsce absolutnie magiczne i warte obejrzenia.

5 września 2014

Serwetka

 Średnica 48cm, szydełko 1,6.

 Zapraszam na bułeczki ze śliwkami i czekoladą, prosto z pieca :)
Bułeczki pieczone w muffinkowej formie, po wyjęciu wyglądają zupełnie jak babeczki pieczone przez smerfa Łasucha:) W dzieciństwie zawsze marzyłam, by kiedyś takiej spróbować, w domu nie było takiej formy więc babeczki o charakterystycznym kształcie były nieosiągalne. Dopiero nie dawno formę zakupiłam i zawsze jak w niej piekę to moje myśli wędrują do smerfowej wioski :)