Obserwatorzy

26 stycznia 2013

Kaptur szydełkowy

Pękam z dumy! Nauczyłam się robić warkocz  i ścieg, który wygląda jak ściągacz :) Nową umiejętność czym prędzej wykorzystałam i powstał komin z kapturem. I tu kolejny powód do dumy bo jak zrobić kaptur wymyśliłam sama!
Tak więc kaptur jest duży jak lubię, ma szeroką plisę przy twarzy by nie wiało, robiony w całości, jedynie do szalika jest przyszyty, ale następnym razem i ten szew zostanie wyeliminowany bo już chyba wiem jak jak.
Zdjęcia na balonie, ale na głowie wygląda identycznie. Brakuje mu jeszcze zapięcia, ale to już  w wolnej chwili dorobię jakiś guzik. I nitki muszę pochować.
 Tu ładnie widać jak daleko odstaje od twarzy, przez co nie wieje mi w nos, i ładnie się układa. Lubię takie ogromne kaptury.

 Zbliżenie na warkocz. Prawda, że piękny! Nie myślałam, że na szydełku się da, a tu jednak się dało, jakie to szczęście, że przypadkiem znalazłam wzór w sieci :) Warkocz jest na szaliku po obu stronach i z tyłu są jeszcze dwa mniejsze. Teraz już wiem, umiejscowienie warkocza w tym miejscu było średnio mądrym posunięciem bo spod kurtki go nie widać. Chyba, że wyłożę go na kurtkę jak kołnierz.

 Moje dzieło w całej okazałości. Dopiero zobaczyłam, że czubek trochę sterczy, będę musiała poprawić, ale to żaden problem, wystarczy, że spruję ostatnie dwa rzędy.

I jeszcze tak mogę sobie tą falbanę wywinąć :)
Następnym razem zrobię ją dwustronną, tak żeby po wywinięciu też było widać wzorek.

I przede wszystkim całość zrobię słupkami reliefowymi bo są cieplejsze, tym razem zabrakło mi już włóczki na tak gęste dzierganie. Na pojedynczych słupkach jest trochę przewiewny, ale nie przeszkadza mi to za specjalnie. Chodzę w nim tylko przy domu, więc pod spód mogę sobie włożyć cieniutką czapkę, bo ja lubię jak mi w głowę ciepło :)

Pomimo kilku drobnych usterek, jestem bardzo zadowolona z tego kapturka :) Słońce pięknie świeci biegnę na spacer, testować go dalej :)



23 stycznia 2013

Bajka o miłości

Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy - takie jak: dobry humor, smutek, mądrość, duma; a wszystkich razem łączyła miłość.
Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie. Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę. Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu, miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować?
- Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności. Nie ma tam już miejsca dla ciebie - odpowiedziało Bogactwo.
Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość.
- Niestety nie mogę cię wziąć! Na moim statku wszystko jest uporządkowane, a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.
Na zbutwiałej łódce podpłynął Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą! - poprosiła Miłość.
- Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam - odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.
Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony, że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.
Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...
Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze sobą! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia, że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.
Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec. Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował?
- To był Czas - odpowiedziała Wiedza.
- Czas? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł?
- Tylko Czas rozumie, jak ważna w życiu jest Miłość - odrzekła Wiedza.




***
Tekst znaleziony dawno temu w sieci. Haft świeżo zdjęty z tamborka, kiedyś coś z niego powstanie, może kartka, może okładka na album, a może jeszcze coś innego.

Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem, dzięki Wam nabrałam dystansu i nieco łagodniej spojrzałam na ową "produkcję", obrus zostanie kiedyś skończony, a chusta jakoś zaczęła mi się podobać :)

Dostałam też wyróżnienie, ale konsekwentnie za nie dziękuję :)

18 stycznia 2013

Nieszczęścia chodzą parami

spokojnie nic się nie stało :) to tylko nieszczęście robótkowe.

Ostatnio mój szydełkowy zmysł przestał działać i co nie ruszę to porażka. Żeby trochę sobie ulżyć, ponarzekam sobie na ostatnie dwie kompletnie nie udane robótki.

Zacznę od obrusa. Jest to pierwszy i ostatni z elementów jaki zrobiłam (a raczej próbowałam) całościowe zdecydowanie prościej i szybciej się robi. Kolor ecru, szydełko 1,1mm, i kwadraty, które nie nadają się do łączenia. Po kilku dostosowałam je tak, by połączyć się dały, nawet w miarę ładnie to wyszło, i na tym sukcesy się kończą.  
Gdzieś po 20 kwadracie straciłam cierpliwość do robienia w kółko tego samego, jest to żmudne, nudne, monotonne i zamiast odprężać to złości. W efekcie zamiast obrusa powstał bieżnik 53x85 cm.


Nawet nitek nie pochowałam, tak mam go dość :)
Nie wiem co dalej, czy obrobić jakąś koronką, czy może zostawić, a nuż kiedyś zechce mi się go dokończyć...... ?

Drugim pechowym przedsięwzięciem jest chusta w kwiaty wypatrzona tu.
Opis był dla mnie niezrozumiały, nie tylko dlatego, że nie znam angielskiego, ale też dlatego, że ja w ogóle opisów nie kumam. Muszę mieć schemat i już !
Jak już znalazłam na you tube jak zrobić supełki salomona to jakoś poszło. Ale jak zrobić z nich trójkątną chustę musiałam wymyślić już sama. Oczywiście wymyśliłam źle, wszystkie błędy widać na zdjęciu. Nie będę się nad tym rozpisywać bo zacznę się znowu złościć nie potrzebnie.
Jakby tego było mało, to dobrałam złą włóczkę. Obie są supełkowane, teoretycznie puchate, pętelki były piękne trójwymiarowe do czasu prania. Po praniu z pętelek zrobił się słupek, trójwymiarowość zniknęła. Włóczka na kwiatki okazała się cięższa od tej szarej więc nie dość, że kwiatki wyglądają jak końcówka od mopa to jeszcze obciągają całość.

 Na jednego kwiatka zabrakło włóczki, zrobiłam go z mocheru, i on jeden jest ładny. Zła jestem, że nie sprułam pelerynki i nie zrobiłam całej chusty mocherowej. Byłaby ciepła, miękka i ładnie wyglądała. Przypuszczam, że salomonowe oczka po praniu nadal wyglądałyby jak oczka a nie płaskie słupki.
 Fotka na fotelu.

Dawno nie zrobiłam czegoś co by mi się aż tak nie podobało. Walorów grzewczych ona nie posiada, a i do dekoracyjnych mam wątpliwości.

Ani to komu oddać, ani nosić, spruć szkoda. Będzie leżało ku przestrodze, by dwa razy się zastanowić zanim wybiorę włóczkę.

Kończąc ten długi i marudny post, życzę Wam udanego weekendu !

15 stycznia 2013

Kotek.

Jak tylko zobaczyłam ten haft poczułam, że muszę go zrobić.  I to już natychmiast!
Dzięki uprzejmości Małgosi  dostałam wzór i czym prędzej przystąpiłam do działania. W tym pośpiechu za nisko zaczęłam i jeden element się nie zmieścił, za to u góry zostało mi za dużo kanwy :(
Nici też są takie jakie akurat miałam, więc do oryginału mu daleko.
Zajrzyjcie tu  to zrozumiecie czemu musiałam mieć ten haft :)

A to już moja wersja
bardziej przypomina malarza artystę niż kucharza :) z chmurka na głowie.
Początkowo miał być na fartuszek, ale teraz myślę, że może lepiej na okładkę na zeszyt z przepisami (będzie w końcu okazja, by założyć taki z prawdziwego zdarzenia )



11 stycznia 2013

Haftowane serce.

U mnie już nastrój walentynkowy :)
Na szydełku bieżnik z elementów, ale robi się tak opornie, że musiałam od szydełka odpocząć, więc wyhaftowałam takie coś :
jak widać świeżo ściągnięte z tamborka :) Kolor chyba w miarę rzeczywisty, taki burak ćwikłowy mocno ciemny. Prawdopodobnie zostanie oprawiony w poduszkę, ma wymiar 16x16cm.

Jakiś czas temu weronka84 została setną obserwatorką, w związku z tym dostała ode mnie taki o to drobiazg. Wiem, że już dotarł więc mogę pokazać.

takie maleństwo idealne np do noszenia chusteczek, albo na inne drobiazgi
 i zawieszki :
  Klimat serduszek i innych walentynkowych gadżetów w tym roku dopadł mnie wcześnie i wszystko wskazuje na to, że szybko nie opuści :)

 ***
Witam nowe obserwatorki!
Dziękuję wszystkim za odwiedziny i miłe słowa,
Wasza obecność tutaj, to że do mnie zaglądacie  niezmiennie poprawia mi humor i upewnia, że wirtualny świat wcale nie jest tak wirtualny jak często myślimy :)


3 stycznia 2013

Szydełkowe czapki

Jak widać to nie czapka :) zanim przejdę do rzeczy, chciałam się pochwalić nowym szydełkowym ściegiem. Ścieg znaleziony w sieci, dla większości znany więc nie będę się nad nim rozwodzić. W ramach próby powstała bransoletka, z włóczki, podszyta filcem w zasadzie to bardziej ocieplacz na nadgarstek niż bransoletka :)
A to już czapy. Powstały dwie, żadna nie przypomina oryginału. Miał być daszek ale nie wyszedł, może jeszcze kiedyś spróbuję.

Pierwsza jest za pstra, ale tylko taką włóczkę miałam. Druga podoba mi się bardziej i chyba ładniej w niej wyglądam :) Powstała z końcówek włóczki, ale ostatecznie chyba fajnie wyszła?
Ostatecznie obie się przydadzą, lubię czapki,a szydełkowe świetnie się sprawdzają wczesną wiosną  i jesienią
I na koniec zdjęcie na głowie, mniej więcej tak to wygląda