Obserwatorzy

31 października 2011

Pustaczki pod szpulkę


Pustak oklejony kamieniami, w środku dziurka na kijek :)
Na kijek nakładam szpulkę z nićmi biorę szydełko i do dzieła! Niestety przy kordonkach i włóczkach nawijanych bez tej plastikowej rolki w środku się nie sprawdza.
Te dwa powstały kiedy robiłam bieżnik, bardzo ułatwiły mi pracę, robótka idzie szybciej kiedy nitka sama się rozwija, a szpulka nie ucieka po pokoju:)

***
Dziękuję za wszystkie pochwały bieżnika i kotka! Porównanie do Arachne nieco na wyrost, ale mile połechtało moje próżne ego :)

A teraz pokrzepiona Waszym dobrem słowem wracam do dziergania.

24 października 2011

Haft z kotem i bukiet

Haft docelowo ma być przodem poduszki. W bliżej nieokreślonej przyszłości ma zostać wyprany i wyprasowany, ale to już jak wezmę się za poduszkę. Na razie szkoda mi czasu na takie "bzdury" :)

Wymyśliłam sobie, że obszyję go jakimś jednolitym materiałem na którym wyhaftuje podobny motyw, by tworzył dodatkową ramę. Problem jest taki, że nie znalazłam jeszcze odpowiedniego materiału, oraz nie umiem jeszcze haftu płaskiego, a taki właśnie ma być ... hmm...

Kanwa jest dosyć gruba, bo naliczyłam 45 oczek na 10cm, więc haftowało się szybko i przyjemnie. Jak widać kot ma piękny ciepły brązowy kolor, a  nitka jest trochę połyskująca- czego już nie widać.
Chciałabym byście zwróciły uwagę na samą ramkę czyż nie jest piękna? Właściwie to tylko dla niej zdecydowałam się na ten wzór :)

A teraz pochwalę się jesiennym bukietem, kwiatki co prawda nie bardzo jeszcze wyschły i mam poważne wątpliwości czy jak zaschną nadal będą różowe, ale póki co mają fajny kolor :) Na jednej z fotek widać kokardę z kukurydzy. Całość opatulona w plecionkę ze sznurka.



***
Dziękują za wszystkie pochwały obrusa, tak mnie zmotywowałyście , że przymierzam się do następnego :)

19 października 2011

Owalny bieżnik

Zaczęłam w połowie sierpnia, skończyłam wczoraj, czyli 2,5 m-ca zajęło mi wydzierganie takiego oto obruska. Dłubałam sobie wieczorami codziennie po kilka rzędów. Wymiary 73x105 cm. szydełko 0,7mm , nitka bawełniana biała, cieńsza od kordonka.





Nigdy nie robiłam niczego tak dużego, zresztą mój dorobek szydełkowy jest skromny, ale zważywszy na to że zaczęłam swoją przygodę z szydełkiem mniej więcej w lutym, uczona przez wujka google :) to chyba nie jest źle :) przyznam, że pomimo wszelkich niedoskonałości owego dzieła jestem z siebie strasznie dumna !

Pierwsze kilka rzędów, myślałam że porwałam się z motyką na słońce i nigdy nie skończę, a już na pewno nie tak cienką nitką! Ale już tak koło rzędu 40 nabrałam pewności, że się uda chociaż kratki nadal wychodziły jakieś drobne i nie równe. Na zbliżeniach widać jak bardzo niedoskonała jest to robótka. Całość wykrochmaliłam i wyprasowałam. Nie jestem zwolenniczką prasowania szydełkowych dzieł, ale z uwagi na gabaryty nie mam gdzie napiąć. Planuję wiosną na dworze gdzieś się rozłożyć,  jeszcze raz to wyprać i ładnie ponapinać może wtedy kratki nabiorą kształtu a całość da się bardziej naciągnąć na długości.

Jako ciekawostkę przypomnę, że ten sam wzór wyhaftowałam w zimę i w krzyżykach wygląda tak

Możecie porównać :)

***
Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa zostawione szczególnie pod ostatnim postem, ale też pod wszystkimi innymi. Cieszę jak małe dziecko gdy widzę, że do mnie zaglądacie :)

Dziękuję też Danieli  i Janeczce za wsparcie techniczne, mam nadzieję że blogger w końcu przestanie szaleć i nękać nas wszystkich swoimi kaprysami :)

17 października 2011

Śmierć.

Nie zagląda w metrykę. Nie pyta o plany. Nie liczy się z uczuciami bliskich. Przychodzi kiedy chce, zabiera i znika, wkrótce pojawia się w innym miejscu. Zostawia po sobie cały wachlarz uczuć, tak bardzo indywidualny dla każdego.

Poranek w środku tygodnia. Dwudziestoletni chłopak, wpada w poślizg uderza w drzewo, umiera. Wszystkie plany, marzenia, pokładane nadzieje, znikają. Nie dokończone prace, nie dopowiedziane słowa, tak nagle kończy się życie, które dopiero się zaczynało.

Kobieta 29 lat, mąż, kilkuletnia córka, przegrana walka z rakiem. Zaskoczenie śmiercią takie samo, bo przecież do końca wszyscy wierzyli że kolejna chemia pomoże.

Śmierć skrada się jak złodziej, znienacka zabiera to co najcenniejsze , by już nigdy nie oddać.

Opisane osoby nie są nikim z mojej rodziny. Chłopaka nawet nie znałam (znajomy znajomych), a dziewczyna była koleżanką ze szkoły, ale nie widzianą od bardzo dawno. Nie mniej jednak, oba wydarzenia miały miejsce w minionym tygodniu, nie sposób nie myśleć o kruchości życia kiedy los podsuwa tak wyraźne dowody.

Śmierć jest tematem tabu, na co dzień o tym się nie myśli, za to króluje przekonanie że na wszystko mamy czas, ze wszystkim zdążymy, nas śmierć nie dotyczy a już na pewno jeszcze nie teraz.

Nie długo 1 listopada, dzień kiedy większość z nas wpadnie w podobną zadumę. Gdzieś wśród kwiatów i zniczy wspomnimy kogoś bliskiego, kogo już nie ma wśród nas.

***
Post może trochę bez ładu i składu, może umieszczony w niewłaściwym miejscu i czasie, bo czy blog z założenia robótkowy jest dobrym miejscem na takie refleksje?
Wnioski wyciągnijcie sami. Ja musiałam się tym podzielić, tak zwyczajnie się wygadać.

8 października 2011

Jesienne róże

Niestety przyziemne obowiązki przytłoczyły mnie tak bardzo, że twórcza przyjemność została zepchnięta  w kąt. Dziś pokażę tylko to co wciąż cieszy oko za oknem :)






Na różach widać kropelki deszczu, który w końcu spadł także u nas :) Liście dopiero spadają, ale las już zaczyna wyglądać bajkowo może następnym razem nie zapomnę wziąć aparatu.

Mam nadzieję, że tym co nie lubią jesieni kwiaty poprawią trochę humor, a tym co ją lubią dodadzą pewności że to piękna pora roku :)
A następnym razem może w końcu pokażę coś robótkowego.