Obserwatorzy

29 września 2013

Duży kosz. Taca nr 2

Już nie pamiętam kiedy zaczęłam go wyplatać, ale z pewnością jakoś w wakacje, a może wcześniej? W każdym bądź razie w końcu powstał :) Ma swoje wady, ale już wiem jak je wyeliminować więc następnym razem jak mnie podkusi, by pleść coś tak dużego, to powinno wyjść lepiej.
Z początku myślałam, że jest to najbrzydsza rzecz jaka wyszła z moich rąk. Ale potem go pomalowałam i... zaczął mi się podobać :)  Nadal jest krzywy, ale kolor sprawił, że mimo to jest piękny:) Bejca w kolorze hebanu rozjaśniona białą emalią dała cudny dżinsowy kolor. W życiu bym nie pomyślała, że haban może mieć coś wspólnego z niebieskim :)

Kosz ma służyć do przechowywania tkanin, których ostatnio mi przybywa.
Wymiary 64x40x37cm.

 Z rozpędu powstała też koszyk/taca na owoce. W tle widać duży kosz, tu kolor wyszedł niemal identyczny  z realnym. W rzeczywistości ten niebieski jest jeszcze bardziej intensywny.


Mniejszy koszyk malowany bejcą w kolorze calvadosu, Chyba jest to moja ulubiona bejca, daje ładny ciepły kolor, bardzo naturalny.
Chwilowo nie mogę patrzeć na rurki. Tęsknie za szydełkiem i igłą. Do wykończenia mam jeszcze pewien wiklinowy drobiazg i prawdopodobnie zacznę szydełkowy pled :)

***
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim postem. Fajnie wiedzieć, że są jeszcze ludzie którzy też nie mówią po angielsku - pocieszające, że nie jestem taka ostatnia :) i bardzo motywujące, że są tacy co lubią ten język i się nim posługują- dowód, że można się go jednak nauczyć :)

Dzięki za przypomnienie, że istnieje you tube, nie przyszło mi do głowy by tam szukać. Za Waszą radą, ostro wkuwam słówka, odkurzyłam mój stary program do nauki. Obejrzałam wszystkie odcinki Lippy&Missy - dobiło mnie, że bajka dla przedszkolaków momentami jest dla mnie trudna. Zaczęłam oglądać Extr@, ale odcinki są jakoś bez ładu i składu powrzucane,trochę mnie to zniechęca. Szukam jakiegoś serialu z napisami, żeby jeszcze dało się go online oglądać. Na razie złośliwie trafiam na wszystko z lektorem.
A żeby było śmieszniej to znalazłam stronę z ruskimi serialami no i mnie wciągnęło... Wmawiam sobie, że muszę się przy czymś zrelaksować :)

Nie wiem jeszcze jak, ale muszę się zmusić, by polubić angielski. Bo na przyjemności czas łatwiej znaleźć :)

A na koniec Wasze zdrowie!
Kieliszek cytrynówki dobrze robi na wszystko :)
Kieliszek z Krosna, pamiątka z urlopu. Naleweczka domowa :)


19 września 2013

Taca z papierowej wikliny


 Witajcie w ten piękny jesienny poranek :) Za oknem trochę ponuro,  orzechy spadają z drzewa, krety ryją jak szalone, słońce uparcie chowa się za chmurami. Spośród trosk dnia codziennego wyłoniła się taka oto tacka w ciepłych jesiennych kolorach.


Dno składa się z dwóch tekturek, dodatkowo wyklejone jest rurkami. Wymiary 45x30 cm. Cokolwiek pokazują Wasze monitory, dno jest bardzo jasno karmelowe :) Taca ma swoje niedoskonałości, ale już wiem jak je wyeliminować, następna będzie ładniejsza :)

***
Mam do Was wielką prośbę, potrzebuję wsparcia, motywacji, zachęty... po prostu trzymajcie kciuki, by nie realne stało się możliwe.
Postanowiłam, a raczej zostałam zmuszona do nauki angielskiego. Jest to język, którego nie lubię, mimo wielu prób, lat nauki w szkole, kursów językowych nigdy nie udało mi się poprawnie sklecić poprawnie zdania! szczęka mnie boli po wypowiedzeniu paru słów, gramatyka jest nie logiczna, słówka wkuwam ze łzami w oczach. Jednym słowem masakra. Ciągle mam nadzieję, że nie będę musiała nigdy go używać, a jednocześnie wiem, że to tylko pobożne życzenie. Tak czy inaczej muszę się przełamać i nauczyć choćby podstaw.  Nie mam już pomysłów jak to zrobić, od czego zacząć. A przede wszystkim jak przełamać wstręt do języka, który jest dla mnie niezrozumiałym bełkotem. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że muszę nauczyć się go sama. Jeśli macie jakieś sposoby na naukę, to proszę piszcie. Każda rada i wskazówka będzie dla mnie cenna.




15 września 2013

Ślubny rożek

Za mną jeden z piękniejszych ślubów w jakich miałam okazję uczestniczyć. Stanęłam też przed nie lada wyzwaniem, jak opakować pieniądze i kupony totka. Jakoś nie miałam ochoty iść z kopertą. Młodzi nie chcieli kwiatów, więc wmontowanie w bukiet odpadało.
Wymyśliłam więc rożek :) bo jednak na ślub bez bukietu trochę głupio, to chociaż niech będzie "papierowy" :)

Zaczęłam od ulepienia serduszka z zimnej porcelany

potem uplotłam rożki
robiłam je pierwszy raz. korzystałam z kurs znalezionego na tym blogu

Robią się szybko, ale trochę niewdzięczna to robota. Nie bardzo umiem wyjaśnić, czemu nie lubię ich robić, po prostu nie lubię! Zdecydowanie wolę pleść koszyki. Niestety rożki wyglądają ładnie i mają mnóstwo zastosowań więc będę zmuszona jeszcze nie jeden taki zrobić. Może jak nabiorę wprawy to polubię :)

W efekcie końcowym powstał taki oto rożek, który został wręczony młodej parze


Został oczywiście zawinięty w folię, coby zawartość bezpieczniejsza była :)
I jak się Wam podoba taki zamiennik klasycznej koperty ?

Z resztek zimnej porcelany powstało jeszcze to


 ***
Dziękuję za wszystkie odwiedziny, komentarze, witam nowych obserwatorów. Miło mi, że ze mną jesteście :)
Miłej niedzieli Wam życzę :)

2 września 2013

Spełnione marzenia

Za mną jeden z piękniejszych tygodni w życiu - upragnione wakacje :) Najpiękniejszym dniem, długo wyczekiwanym był wtorek, wtedy spełniło się jedno z większych moich marzeń- byłam we Lwowie!! :)))

Z różnych powodów, o których tu nie chcę pisać ostatecznie zapadła decyzja, że do Lwowa jadę tylko na jeden dzień i to z biurem podróży. Było super, wyjechaliśmy z Bieszczaderem wczesnym rankiem a już po południu na własne oczy widziałam operę lwowską. Mogłam dotknąć, zobaczyć, usiąść na widowni. Niesamowite wrażenia, i jeszcze większy niedosyt. Jeden dzień na zobaczenie tego miasta to za mało, ale wystarczył bym się zachwyciła Lwowem jeszcze bardziej. Od wtorku mam nowe marzenia- wrócić do Lwowa na dłużej, a przede wszystkim zasiąść na widowni podczas spektaklu.

Oprócz Lwowa zobaczyłam też:
- Solinę,
-wdrapałam się na Tarnicę , Trzy Korony, Sokolicę,
-chłonęłam nie powtarzalny urok Szczawnicy,
-widziałam kamieniołom w Bóbrce,
-park miniatru w Myczkowcach,
- zwiedziłam Czerwony Klasztor na Słowacji
- widziałam prace Beksińskiego  w Sanoku
- zachwyciłam się Przemyślem, a zwłaszcza urzekł mnie dworzec
- z Krosna przywiozłam kieliszki
 - zwiedziłam zamek w Krasiczynie,  niestety spacer po parku uniemożliwił ulewny deszcz.
- byłam w Czorsztynie i Niedzicy

 To był piękny tydzień także dzięki pogodzie- było idealnie, widziałam więcej niż plan zakładał, przywiozłam setki zdjęć, tysiące wspomnień,  po raz pierwszy jadłam kwaśnicę i rydze. Kwaśnica smakowała chociaż zwykle kapustę mijam szerokim łukiem (ale zmówiona po raz drugi w innym miejscu już nie była tak smaczna). Fanką rydzów nie zostanę, jak dla mnie zbyt gorzkawe. Próbowałam pstrąga- smaczny :) , nad Soliną jadłam najsmaczniejsze gofry w życiu. Przywiozłam słoiczek miodu pokrzywowego podobno uodparnia, na pewno jest smaczny.
Był to także ważny tydzień ze względów osobistych, ale o tym może innym razem :)

Oj długo bym mogła opowiadać. Zamiast was zanudzać szczegółowymi relacjami pokażę tylko kilka zdjęć.

To ja na zamku w Czorsztynie, ubrana w chustę, którą pokazywałam tu , pelerynka świetnie się sprawdza na różnych wycieczkach. A jeszcze się pochwalę, że pani przewodnik ze Lwowa pelerynkę pochwaliła :) nie muszę dodawać jak byłam dumna! do tej pory rosnę jak sobie przypomnę jej słowa .


A to już wnętrze opery lwowskiej, do tej pory nie mogę uwierzyć, że widziałam je na własne oczy :)


A to znowu ja, na szlaku wiodącym do wąwozu Homole


 A  na końcu ja w góralskim kapeluszu :)


 Nie zamieszczam zdjęć widoków bo trudno mi wybrać jakieś zdjęcie,  ale pokażę jeszcze coś co mnie zachwyciło - zwierzęta z kwiatów.
Tu akurat wiewiórka, ale były jeszcze słonie, żółwie, paw i masę innych.

Musiałam się podzielić z Wami moim szczęściem :) w końcu nie codzień spełniają się marzenia :))