Obserwatorzy

20 lipca 2012

Kto chętny na romans?

Przeczytałam i chętnie wymienię na inną książkę. Cokolwiek co NIE jest horrorem ani kryminałem.
J.Lindsay "Za głosem serca"- romans osadzony w czasach rycerzy i białogłów. Jeśli jesteście ciekawe czemu ślub odbył się w środku książki, a nie zwyczajowo na końcu, i co z tego wynikło- musicie przeczytać!

Jak ktoś chętny to proszę zostawić komentarz z tytułem książki na którą chcecie się wymienić.

16 lipca 2012

Weekend w Janowcu

Zapraszam Was w wirtualną podróż do Janowca :) Wybrałam kilka zdjęć, które przy okazji pokazują techniczne możliwości mojego nowego aparatu :))

W końcu udało nam się wyrwać na krótki odpoczynek. Wybór padł akurat na tą miejscowość głównie dlatego, że jest blisko. Okazało się, że również stosunkowo nie drogo i przyjemnie. Janowiec jest to malownicza wieś położona dokładnie naprzeciwległym brzegu Wisły niż rozreklamowany Kazimierz Dolny.
Na pierwszy rzut oka wygląda nie pozornie, ale zyskuje przy bliższym poznaniu. Można tam znaleźć wszystko co niezbędne turyście. Ale po kolei.

Główną atrakcją są ruiny zamku. Zdjęcia w jakże uroczej sepii.

 Park zamkowy, idealny na romantyczne spacery.

Zamek znajduje się na wzgórzu, spacerkiem mieliśmy do niego ok 15 min drogi. Ruiny przeznaczone są do zwiedzania, można obejrzeć piękny dziedziniec, poczuć obecność historii, podziwiać rozciągający się widok na dolinę.
Zmęczeni i głodni po historycznych doznaniach, udaliśmy się do restauracji

Jadłam tu najlepsze buraczki w życiu, jeden z lepszych serników. Obsługa jest uśmiechnięta i bardzo miła. W powietrzu unosi się atmosfera domowego zacisza, pomimo tego, że jest to restauracja hotelowa. W budynku można także kupić pieczywo, na pochwałę zasługują podkówki z francuskiego ciasta (genialne w smaku, chrupkie, nie za słodkie) oraz ciemny chleb ze śliwką.
Stołowaliśmy się tam przez dwa dni i przyznam, że kuchnia jest bardzo smaczna! Udało mi się zrobić zdjęcie sałatki z kurczakiem, którą jadłam na śniadanie (pierwszy raz najadłam się sałatką)
 Przyniesiona wyglądała jak małe dzieło sztuki, na zdjęciu już trochę  ujedzona :)

Na poniższym kolażu, możecie się doszukać fotek z gospodarstwa gdzie mieszkaliśmy. Piękny zadbany ogród z oczkiem wodnym , altankami, huśtawką. Pokój, w którym mieszkaliśmy wyposażony w nowe meble z Ikei, nastrojowe światło zapewniały okrągłe lampki przy łóżku. Pościel bardzo dobrej jakości. W łazience  suszarka do włosów, pralka, ręczniki  - śmiało można zatrzymać się tam na dłużej. Na balkonie doniczki z lawendą i innymi roślinkami. Do tego wiecznie uśmiechnięta właścicielka :)

Aby dostać się do Kazimierza, wystarczy dojść/dojechać do promu - samochodem parę minut. Przyznam się, że przeprawa promowa sprawiła mi wiele przyjemności, podziwianie Wisły będąc na jej środku ma swoje uroki
Do tego stopnia mi się spodobało, że namówiłam swojego Księcia byśmy do domu wracali także przez Wisłę zamiast jechać na most do Puław  :)  Drugi prom kursuje z Nasiłowa (są tam podobno fajne kamieniołomy, ale nam nie udało się znaleźć) do Bochotnicy (tu można znaleźć ruiny zamku, w którym Kazimierz Wielki miał swoją ukochaną).

Jeśli chodzi o sam Kaziemierz Dolny - poniżej rynek
no cóż, w sezonie wygląda jak wielka stołówka. Jeśli ktoś lubi zgiełk, tłum, uliczny gwar, krzyki dzieci i wystraszonego tym wszystkim konia dorożkarza to polecam to miasteczko w sezonie urlopowym. Nie muszę chyba dodawać, że z wielką radością przeprawiłam się z powrotem na drugi brzeg do jakże spokojnego i nie mniej uroczego Janowca.

Jeśli chcecie poczuć prawdziwy klimat tego miasta, po obcować ze sztuką, zobaczyć ulicznych artystów, poczuć unoszącego się w tym miejscu ducha historii, zrozumieć dlaczego artyści tak kochają to miasto, to zapraszam do Kazimierza po sezonie, wystarczy przyjechać we wrześniu, a już jest inaczej. My mamy w miarę blisko więc czasami tam jeździmy, ale w wakacje byłam tu po raz pierwszy i raczej więcej się tam nie wybiorę- tłumy dosłownie wszędzie to nie mój klimat.

Okolica jest ciekawa, niedaleko jest Czarnolas i muzeum Jana Kochanowskiego, Nałęczów z parkiem zdrojowym. Janowiec stanowi dobrą bazę wypadową do tych miejsc i jest świetną alternatywą dla okrzyczanego Kazimierza.

Skoro już wspomniałam o Nałęczowie, to warto zajrzeć do Karczmy Nałęczowskiej, przyznaje że poszłam tam z czystej ciekawości po zobaczeniu tego miejsca w programie Kuchenne rewolucje i stwierdzam, że jest smacznie, ceny też są do przełknięcia :)

Mam nadzieję, że zachęciłam Was chociaż odrobinę do przyjechania na Lubelszczyznę :) Nie ważne czy zatrzymacie się w Kazimierzu czy w Janowcu, z pewnością spędzicie tu niezapomniane chwile. W końcu artyści nie bez powodu pokochali to miejsce :)

6 lipca 2012

Truskawkowe dżemy

Dzisiejszy post będzie bez obrazków (stary aparat nie działa jak powinien, a nowy dopiero w planach). Robótkowo zastój z wielu powodów, ale nie o tym chciałam :)

 Żar leje się z nieba nieustannie od kilku dni (szczęśliwie burze i gradobicie póki co nas omijają), z utęsknieniem czekam na jesień. I właśnie trochę z myślą o niej powstały przeróżne dżemy. Sezon truskawkowy już za mną, w tym roku zrobiłam:

*dżem z truskawek i rabarbaru z dodatkiem pomarańczy i waniliowym akcentem - jak dla mnie takie zestawienie okazało się genialne! jak dobiorę się do słoiczka to zjadam cały :) truskawki razem z rabarbarem zesmażyłam, zmiksowałam, do tego zmiksowana pomarańcza plus otarta z niej skórka, odrobina cukru waniliowego i gotowe!

*dżem z truskawek rabarbaru porzeczek czarnych (zesmażone, zmiksowane) plus połówki wiśni zatopione w całości...

*dżem z truskawek mandarynek (zesmażone, zmiksowane) z połówkami wiśni.
Wszystko oczywiście jest słodzone i zasmażane, do dżemów dodaję też trochę żelfixu lub innych mu podobnych wynalazków by mieć pewność, że nie będą się psuły, a te o rzadszej konsystencji ładnie się zsiądą.

W tym roku fajnie się złożyło, że wiśnie i porzeczki zdążyły dojrzeć zanim truskawki się skończyły. Lubię takie wieloowocowe kombinacje.  W podobnych zestawieniach robiłam też soki.

A w te upały moje życie ratuje kompot z rabarbaru i wiśni :)


Post bez obrazków jest jakiś nie ciekawy, więc pokażę jukę (zdjęcie zapożyczone  z sieci) wygląda zupełnie jak moja :) Zakwitła pierwszy raz i też ma tylko jeden pęd kwiatowy za to na grubo obsypany kwiatuszkami. Zanim nabędę nowy aparat pewnie już przekwitnie.


Przed nami sezon na porzeczki wiśnie, maliny jabłka... zachęcam do kombinowania ze smakami, łączenia różnych owoców, efekty są naprawdę smaczne .