Obserwatorzy

29 stycznia 2014

Chusta

Skończyłam :)
Szydełko nr 2.
Miała być taka http://kru4ok.ru/golubaya-shal-s-uzorom-ananas/
wyszła zdecydowanie mniejsza. Chociaż jak teraz nad tym myślę, to nawet dobrze, że wyszła tej wielkości, bo po co mi chusta po kolana :))
Kolor szary, nie przepadam za szarościami, ale akurat taka włóczka mi w ręce wpadła. Tłumaczę sobie, że będzie pasować do wszystkiego , może nawet trochę elegancji w sobie ma :) Wszystko wyjdzie w użytkowaniu. Pierwsze przymiarki nastrajają optymistycznie. Sezon na chustę nadejdzie wraz z ociepleniem i wtedy też zrobię fajniejsze zdjęcia w plenerze.
A dziś takie z samowyzwalacza, na dowód że skończyłam i pochwalić się muszę :))

Trochę prześwietlone, ale wzorek widać dobrze

Zarzucona na ramiona przypomina trochę sweterek, trochę pelerynkę, koło szyi układa się w dekolt, a nie jak moja poprzednia chusta w kołnierzyk. Jeszcze nie wiem czy to dobrze :)


Za to piękna byłaby z niej sukienka. Wzór delikatnie wyszczupla co rzadko spotykane we wzorach szydełkowych, ładnie się układa, i długość jest taka akurat stosowna bo zakrywa co trzeba, a z tyłu wychodzą odkryte plecy :) Świetnie też wygląda jako spódniczka. Myślę, że na jakiś spacer brzegiem morza mogłabym się w nią owinąć w taki sposób.
Wzór można wykorzystać na sukienkę, spódniczkę, i gdyby doszyć podszewkę to może i do ludzi można, by w niej wyjść...
Jako, że nie umiem ubrań robić, a do morza mam ohohooo i jeszcze trochę,  to ograniczę się do wykorzystania chusty w tradycyjny sposób :)

25 stycznia 2014

Postępów ciąg dalszy

Powstały dwie różyczki, więc pokazuję :) 

 Mała różyczka. Kiedy patrzymy na nią ze złej perspektywy albo zbyt blisko to wygląda jak mieszanka plam, koraliki w ogóle nie tworzą logicznej całości z muliną.
Wyhaftowałam ją jako pierwszą i przyznam, że się rozczarowałam i miałam ochotę spruć, by wyszyć na nowo muliną. Na szczęście tego nie zrobiłam :)
Na tym zdjęciu w miarę dobrze widać też koraliki.
 A to już ujęcie w sztucznym świetle z odpowiedniej odległości. Mała różyczka prezentuje się całkiem ok :) Zdjęcie trochę w bałaganie, ale to jedyne na którym ten mały kwiatek wyszedł dobrze.

A to już różyczka nr2. Ta od samego początku zapowiadała się dobrze. I wygląda jak kwiatek niezależnie od pory dnia, oświetlenia i punku widzenia. Po prostu lepiej jest opracowany schemat.


I jeszcze zbliżenie. Chciałam Wam pokazać trójwymiarowość, którą tworzą koraliki,a przy okazji jak ładnie się mienią.Mam nadzieję, że chociaż trochę mi się to udało. Cały haft najlepiej prezentuje się w sztucznym świetle, koraliki najładniej się wtedy mienią.W słońcu ten efekt jest nieco inny, co nie znaczy że gorszy :)
 



****
Musze się trochę wytłumaczyć z tym moich zabobonów na koniec :) Jeśli chodzi o parzystość kwiatków, to nie przynosi to żadnego pecha, po prostu mam zakodowane, że parzyście to do nieboszczyka i taki bukiet kojarzy mi się z cmentarzem. Nie jest to nic pechowego, ale wywołuje pewną nostalgię, jednak wolę kiedy obrazki w domu przywołują radość i pozytywne emocje. Ten haft będzie wisiał wśród innych na których są kwiaty więc jakoś to sobie wytłumaczę :))) myślę, że jego urok go wybroni :)

Ogólnie wierzę w to co przynosi szczęście. Absolutnie magicznymi dniami w roku są dla mnie Wigilia i Nowy Rok, są to dwa dni z którymi wiąże się cała masa wierzeń i zabobonów ludowych i wszystkich tych, które mają szczęście przyciągać przestrzegam. Nie wierzę, że pecha mogą przynosić zwierzęta, a już na pewno nie czarny kot! Jak słyszę, że ktoś opowiada, że czarny kot przebiegł mu drogę i będzie źle, to mam ochotę tę osobę kopnąć :) no nie rozumiem jak można podobne herezje głosić. W ogóle zauważyłam, że ciężko mi się dogadać z ludźmi co kotów nie lubią :)
Za to jestem przekonana w pechową moc kwiatów i w moim otoczeniu paprotki nikt nie uśledzi. Podobnie fiołków, anturium, lili, bluszczy wszelakich :) za to uwielbiam chryzantemy, a odkąd się dowiedziałam , że w jakimś kraju są uważane za symbol szczęścia to podobają mi się jeszcze bardziej.
Trzynastka jest dla mnie szczęśliwą liczbą. Pechowe działanie paprotek i stłuczonego lusterka wytestowałam na własnej skórze, więc nikt mnie nie przekona, że jest inaczej.
Z takich najważniejszych to chyba wszystko, tak co z grubsza i po łebkach trochę zdradziłam swoich sekretów :) może sobie pomyślicie, że trochę zbzikowana jestem, ale uważam że każdy z nas ma jakieś swoje dziwactwa i póki są one nie groźne i nie narzuca ich nikomu to jest w porządku.  Jestem również przekonana, że w życiu jest odrobina magii, jakiś pierwiastek niewytłumaczalny, który ma wpływ na nasze życie, z którym nie można dyskutować.

20 stycznia 2014

Postępy

Do tej pory nie pokazywałam zaczętych prac, ale z uwagi, że obecne wyjątkowo powoli się robią to pokażę. Może dzięki temu bardziej się zmobilizuję do ich skończenia :)


 Różyczki mają już listki, a jedna zaczyna nieśmiało się czerwienić :)

Różyczek jest 6, czyli parzyście, czyli tak jak w wiązankach pogrzebowych :( Zauważyłam to dopiero jak już miałam wszystko gotowe do zaczęcia haftu. Za późno, by rezygnować, ale też wzór bardzo mi się podoba :) myślę, że się przełamie i przymknę oko na niewłaściwą ilość kwiatków. Chociaż pewna nie jestem, kto mnie zna ten wie, że stary zaboboniarz ze mnie i jak sobie coś wkręcę to nie ma zmiłuj :))
Ponieważ widać już efekty koralikowania, to z coraz większą przyjemnością mi się haftuje. Nawet już tak bardzo się nie złoszczę, jak żyłka się plącze, albo koraliki uciekają...
Co więcej, zaczynam nabierać pewności, że to będzie piękny haft. Już teraz sprawia mi przyjemność patrzenie jak koraliki mienią się w słońcu. Wszystko jest na dobrej drodze, tylko ta ilość kwiatków...

W międzyczasie, tak dla odprężenia powstaje chusta. Już wiem, że wyjdzie o połowę mniejsza niż powinna. Nakręciłam się na ogromną chustę, w którą można się owinąć, a ta będzie malutka góra do łokcia i taka tylko na ramiona. Jeszcze się nie zdecydowałam, ale chyba spróbuję powtórzyć motyw, tak by była odpowiednio długa, wzór jest na tyle prosty, że powinno się udać. A jak nie, to chusta pójdzie w świat do kogoś kto lubi chusto-szaliki, i komu nie będzie przeszkadzało, że nie jest z nowej nitki.

****
Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa pod ostatnim postem. Wirtualne wsparcie ma bardzo realne skutki.
Taki pozytywny kop energetyczny :)
I zima przyszła :))

12 stycznia 2014

Coś się dzieje...

To będzie post z serii tych marudnych.
Na początek dowód na to, że nie próżnuję

 ten rozgardiasz, który widać to zaczęty jakoś w listopadzie haft i nie udana próba wzoru wrabianego na szydełku
 Po kolei. Haft ma być z koralikami, te puste miejsca mają wypełnić koraliki. O ile haftowanie nitką poszło sprawnie i w miarę szybko, to koraliki idą jak koń pod górę. Nie wiem co mnie podkusiło, by się w to bawić. Zaczęłam, skończę, ale w takim tempie to mi to zajmie miesiące! Na razie udało się wykoralikować jeden listek i kawałek drugiego :) czy mi się ten efekt podoba ? mam mieszane uczucia od zachwytu po wstręt. Raz mi przypomina rybią łuskę, a raz cudnie mieniące się kropelki rosy :) może jak skończę to się zdecyduję czy było warto :)

Żeby całkowicie nie oszaleć od tego koralikowania, wzięłam się za szydełko. Terapia zbawienna,od razu radośniej na świat patrzę :)  W planie jest chusta, wszystko co do niej potrzebne też już mam, pozostaje tylko zacząć. Wczoraj uparcie dłubałam wzory wrabiane, ale nie byle jakie, uparłam się, że to mają być wzory norweskie! Dziś z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że na szydełku nie da się ich zrobić, ja przynajmniej na dzień dzisiejszy tego nie potrafię :(

Ta rozwleczona gwiazdka, widoczna na zdjęciu to właśnie efekt tych prób. Dodam, że efekt najbardziej udany. Podejrzewam, że wzór wyszedłby ściegiem siatkowym, ale wtedy wielkość zwiększa się prawie trzy razy więc mija się to z celem. Podejrzewam, że gdyby pokombinować to dałoby się te wzory jakoś rozliczyć na szydełko, ale to nie na moją głowę.

Ogólnie wzór wrabiany szydełkiem robi się bardzo przyjemnie, trzeba tylko wybrać taki, który się do tego  nadaje :) by nie tracił kształtu. Marzy mi się gruby szal w warkocze na białym tle i jest to marzenie na tyle realne, że jak tylko zdejmę chustę z szydełka (tą jeszcze nie zaczętą :) to go zrobię!

****
Rok 2013 był dla mnie całkiem dobrym rokiem. Wydarzenia pozytywne przyćmiły wspomnienie tych złych. Rok obecny miłościwie nam panujący 2014, zapowiada się gorzej. Ostatnie tygodnie przyniosły same rozczarowania, które skutecznie pozbawiły mnie nadziei, że będzie to rok tak dobry jak tego oczekiwałam. Zawiedzione nadzieje bolą najbardziej. Pewnie znacie to uczucie, kiedy macie coś na wyciągniecie ręki, pewne że jest wasze i nagle to znika. ot tak zwyczajnie, nie ma i długo nie będzie.
 W nowy rok zawsze wchodziłam pełna optymizmu, tym razem jest inaczej.
Mimo wszystko staram się być dobrej myśli. Przede mną prawie 12mcy niepewnego jutra, które może przynieść dosłownie wszystko. Pozostaje mieć nadzieję, że wydarzeń pozytywnych będzie więcej niż tych złych.

A skoro już tak wylewam żale to na pogodę też się poskarżę. Śniegu nie ma! Na święta też nie było. Dla mnie święta bez śniegu są nie pełne, jak tort bez wisienki :) Dziś rana spadło kilka płatków, ale szybko zmieniły się w deszcz. W ogródku wyrósł hiacynt, koty zaczynają już amory, stokrotki kwitną w najlepsze. Psychicznie nastawiłam się na wiosnę, nawet wmówiłam sobie, że brak zimy to nic takiego. Ale jak dziś zobaczyłam te białe płatki to radość jak u dziecka :) jednak lubię zimę, taką śnieżną, białą, piękną. Nawet na wiosnę, na przekór temu że z wiosennego śniegu więcej szkody niż pożytku. By była jasność, lubię zimę lekką, tą dekoracyjną :) z lekkim mrozem i śniegiem takim, który można opanować. Zaspy po pas i 30st mrozu w tych kategoriach się już nie mieszczą :)