W skład mojego "porcelanowego" warsztatu wchodzą:
- plastikowa łyżeczka
- plastikowy pojemnik po margarynie
- woreczek foliowy
- nóż
- wykałaczka
Jak zrobić masę:
Dwie łyżeczki mąki ziemniaczanej dokładnie mieszam z łyżeczką (niepełną) oliwki dla dzieci. Powstają tłuste grudki, coś na kształt kaszy jęczmiennej. Do tego wlewam wikol ile masa wchłonie. Zawsze go dodaję na oko. Na początek mniej więcej kopiasta łyżeczka. Plastikowa łyżka przy mieszaniu sprawdza się średnio jest zbyt giętka trzeba ubrudzić palce :) jak składniki zaczynają się łączyć dodaję jeszcze trochę kleju i już wygniatam w rękach. Ma powstać elastyczna kulka. Masa bez problemów wyciska się między palcami, nie kruszy się, nie pęka. Dłonie w trakcie wygniatania smaruję wazeliną, masa od nich odchodzić.
Cała filozofia polega na dobraniu proporcji mąki i oliwki. Konsystencję regulujemy klejem i mąką. Lepiej jest dodać za dużo kleju niż mąki. Oliwki nie dodaję więcej bo masa robi się za tłusta, a jak przesadzimy z jej ilością to ciężko potem masę uratować. Po drugiej dolewce kleju masa zaczyna się lepić wtedy oprószam dłonie mąką i wygniatam. Najczęściej taki zabieg wystarcza i masa jest gotowa.
Nie wolno żałować czasu na wygniatanie, kilka minut trzeba temu poświęcić. Gotową masę koniecznie zawinąć w woreczek, by nie wysychała. Każdą część masy, z której akurat nie korzystamy trzymamy w folii. Dobrze, by masa chwilę odpoczęła, ale na prawdę chwilę, nie za długo.
Masa w czystej postaci jest biała. Z moich dotychczasowych doświadczeń wynika, że do barwienia świetnie nadają się farbki w proszku do barwienia jajek. Cienie do powiek też się sprawdzają.
Z całej kulki masy, odrywam potrzebną część i posypuję kilkoma ziarnami farby, wygniatam dokładnie aż barwnik się rozpuści. Moje ostatnie doświadczenie wskazuje, że z barwnikiem trzeba na prawdę ostrożnie, bo masa jak wysycha to ciemnieje. Dzieje się tak za sprawą wikolu, który po wyschnięciu jest przezroczysty, a nie biały. Cienie do powiek nie mają takiej mocy barwienia, ale też dają sobie radę, jeśli nie zależy nam na intensywnych kolorach to będą w sam raz.
Do gotowej masy można dodać szczyptę sody oczyszczonej, ale naprawdę odrobinę, podobno od tego szybciej schnie i będzie twardsza. Ja tego zwyczaju raczej nie praktykuje, próbowałam kilka razy i w twardości różnicy nie zauważyłam żadnej, za to masa się kruszyła przy formowaniu.
Dobrze przygotowana masa, pozwala się wałkować na niemal przezroczyste plastry, daje się zwijać, rozciągać jak tylko chcemy i nie ma prawa pękać na brzegach. Jeśli zaczyna pękać znaczy, że zaczyna wysychać wtedy sytuację ratują dłonie tłuste od wazeliny :) Konsystencją przypomina coś pomiędzy silikonem a gumą.
Zabierając się za lepienie trzeba wiedzieć co chce się zrobić. Masa stosunkowo szybko wysycha i jeśli coś ulepimy i chcemy to przerobić to trzeba to zrobić jak najszybciej, wtedy jest cień szansy, że przeróbka się powiedzie.
Aha, noża używam do przenoszenia gotowych elementów, tak jest najłatwiej. Sprawdza się też, gdy trzeba coś odciąć, albo odcisnąć np żyłkę na liściu. Wykałaczka służy do robienia dziurek :)
To by było chyba tyle na dziś :) Na koniec pochwalę się tym co wyszło z ostatniej porcji.
Tu widać aniołki, które po wyschnięciu tak ściemniały, że przypominają raczej jakieś demony ciemności:) Wierzcie na słowo, w momencie lepienia były w kolorze błękitu i delikatnego fioletu. Moc barwnika przerosła moje najśmielsze oczekiwania :)
Listki z których jestem bardzo zadowolona i już wiem, że na pewno kolejna porcja będzie tylko listkowa.
Motylki będą w kwiatki za sprawą decu, ale to jak zbierze się większe stado.
I różyczki, chyba najładniejsze jakie do tej pory mi wyszły. Zwróćcie uwagę jak pięknie światło się przebija przez listek. Płatki ciągle lepię w palcach więc nie są tak cienkie jak bym chciała.
Jeszcze mi się przypomniało. Robiłam też zimną porcelanę tylko z mąki i kleju. Schła długa, była bardzo gumowa, wręcz się rozpływała i w ogóle nie trzymała kształtu. Kwiatki z niej robione musiałam suszyć zawieszone do góry nogami :) ale po wyschnięciu była całkiem ok. twarda i niemal przezroczysta, taki pergaminowy efekt wyszedł.
Z każdą kolejną porcją nabieram przekonania, że jest to masa mająca ogromne możliwości. Ciągle odkrywam jej tajemnicę i mam nadzieję, że pewnego dnia po prostu siądę i ulepię co tylko zamarzę :)
Mam nadzieję, że trochę Was zachęciłam do spróbowania. Jak macie jakieś pytania śmiało piszcie, w miarę możliwości odpowiem. Meil gdzieś tam w pasku bocznym.
Dziękuję za ten post. Zainteresowałaś mnie bardzo. Żeby jeszcze ten czas chciał się rozciągnąć. Od jakiegoś czasu mam ochotę zrobić własnoręcznie koraliki do biżuterii i to jest chyba to. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJesteś wielka!Dzięki za tyle pożytecznych wiadomości;)
OdpowiedzUsuńListki... po prostu genialnie wyszły!!! i te cudne róże. To wspaniale, że dzielisz się swoimi doświadczeniami.
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze podziwiam...
Może kiedyś spróbuje,ale nie za szybko,bo już za dużo mam w głowie pomysłów,które czekają na realizację:)a aniołki są cudne:)
OdpowiedzUsuńJakie piękne rzeczy można z takiej masy zrobić ! Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńA mi się podobają te ciemne aniołki!Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPiękności - może kiedyś spróbuje tej masy.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńniesamowite i przepiękne!
OdpowiedzUsuńBardzo czytelnie i przejrzyście dzielisz się swoją wiedzą, dziękuję za tyle cennych i wyczerpujących informacji:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ta zimna porcelana, wydaje się dużo bardziej plasyczna niż masa solna. Może kiedys się skuszę ;-).
OdpowiedzUsuńFajnie że dzielisz się swoimi pomysłami ,ja to raczej dalej popatrzę na twoje cudeńka ..
OdpowiedzUsuńZamieściłaś tak bogaty instruktarz,że może wypróbuję?! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńśliczne te różyczki!
OdpowiedzUsuńDzięki za wszystkie rady - muszę kiedyś się pobawić w lepienie ;)
OdpowiedzUsuńalez kopalnia ciekawych informacji :) cudnie to wyglada :)
OdpowiedzUsuńPięknie Ci wychodzi ta porcelana, dzięki za istotne wiadomości!
OdpowiedzUsuńCudnie to wygląda!!!
OdpowiedzUsuńWydaje się proste i niezbyt wymagające narzędzi, ale... na pewno tylko się wydaje! :)
OdpowiedzUsuńczy mogłabym się od Ciebie dowiedzieć jak wygląda 'faktura' masy po stwardnieniu? gdyby upadła to potłukłaby się? :)
OdpowiedzUsuńZależy od tego jak cienka będzie warstwa i jak duży przedmiot i z jaką siłą uderzy. Drobiazgi,typu aniołki, guziki, bez jakichś cieniutkich elementów mogą spadać :) Ogólnie masa po wyschnięciu jest twarda, przypomina plastik i trudno ją złamać, więc i upadek raczej nie zaszkodzi :)
UsuńCzy z zimnej porcelany można zrobić maskę na własnej twarzy? Jeśli tak to jak długo będzie schła? I czy nie zdeformuje mi się przy ściaganiu jej z twarzy?
OdpowiedzUsuńCzy z zimnej porcelany można zrobić maskę na własnej twarzy? Jeśli tak to jak długo będzie schła? I czy nie zdeformuje mi się przy ściaganiu jej z twarzy?
OdpowiedzUsuńhmmm...... nie wiem. Dawno nie bawiłam się tym tworzywem. Zachęcam do eksperymentu :) Masa jest tania w produkcji więc jak się nie uda to strata nie wielka. z tego co pamiętam to masa twardniała dosyć szybko więc trzeba by ją chyba nałożyć na raz coś jak lukier plastyczny na tort. chociaż masa łatwo się szlifuje więc zlepianie z kawałków też powinno być dobrym sposobem.Myślę, że masa nałożona cienką warstwą powinna szybko zaschnąć na tyle, by można ją było ściągnąć i zostawić do wyschnięcia bez obawy o odkształcenie. Jeśli się zdecydujesz na eksperyment to koniecznie pochwal się efektami.
UsuńA jak z trwałością tej Twojej porcelany ? Bo ciągle widzę, jak ludzie z niej lepią takie cieniutkie kwiatki , a moje jak je chwile ponosiłam pękły jak tylko oparłam się o ścianę :(
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam, zrobilam kilka podstawek z zimnej porcelany, odstawilam do wyschniecia i po kilku dniach okazal9 sie ze wszystko sie powyginalo, co zrobilam nie tak?
OdpowiedzUsuń