Obserwatorzy

8 czerwca 2013

Koszyczki w róże

Dziękuję za wszystkie miłe słowa pod ostatnim postem! Bardzo się cieszę, że kosz aż tak się spodobał :)

Padło pytanie o jego funkcjonalność. Wszystkie koszyczki, które robię służą do czegoś konkretnego. Jak się tak zastanowiłam to przez wszystkie lata odkąd zajmuję się "tworzeniem" to rzeczy typowo dekoracyjne można policzyć na palcach jednej ręki :) Z natury jestem praktyczna i nie przepadam za przedmiotami,których jedynym celem jest stać i ładnie wyglądać. (wyjątkiem są ozdoby choinkowe i stroiki świąteczne).

Papierowa wiklina jest materiałem, do którego początkowo miałam wiele zastrzeżeń właśnie z obawy przed brakiem praktycznego zastosowania. Obawy się rozwiały i bardzo ją polubiłam. W zestawieniu z naturalną co prawda wypada blado, ale ma swoje zalety.

W tej chwili mam z niej osłonki na doniczki (wyłożone folią, by nie przemakało), kosz do zbierania brudnych ubrań, kilka małych koszyczków na różne drobiazgi, wszystko użytkowane w normalny sposób, bez zbędnych ceregieli i nic złego się z nimi nie dzieje.

Do malowania używam bejcy -odkąd odkryłam jak fajne jest nakładanie jej spryskiwaczem to mój ulubiony barwnik :), wada jest taka, że w domu spryskiwać nie wolno, chyba że ktoś ma ochotę na szorowanie wszystkiego wokół. Tak więc bejcować mogę tylko w miesiące ciepłe, gdy mogę robić to na dworze. Jak chcę kolorowe rurki to je maluję farbą do ścian. I oczywiście lakier wodny vidaron- jak dla mnie jedyny słuszny do wszystkiego.

Rozpisałam się a koszyczki miałam pokazać.No to pokazuję.

Pierwszy, jest dziwny. Zaczęłam go wyplatać na kwadracie skończyłam na okręgu, środkiem jest wypukły. Miał być zakończony szlufkami na wstążkę, ale plotłam późną nocą już zmęczona i sama nie wiem kiedy odruchowo zakończyłam warkoczem. Dopiero rano mnie olśniło, że nie tak miało być.

 Koszyczek w najszerszym miejscu ma 17cm średnicy, podstawą jest kwadrat o boku ok 10cm. Zdobiony oczywiście różyczkami z kijka. Zakochałam się w tych drewnianych kwiatuszkach i kleję je gdzie tylko się da :)

W koszyczku trzymam farbki i kolorowe pisaki.

Drugi jest niemal identyczny  z tym robionym jakiś czas temu, różni jedynie wielkość. Dzisiejszy jest celowany na 0,5-0,7kg cukierków.

A na koniec pochwalę się jeszcze moim kwiatuszkiem. Krzew Mojżesza zwany również dyptamem, wyhodowany z nasionka ukradzionego pani u której wynajmowaliśmy pokój na wakacjach :)
Po czterech latach w końcu zakwitł !

Krzaczek jest malutki, ale pięknie pachnie. Sadzonki były trzy, jedną wygrzebały kury, drugą rozdeptali robotnicy, a ta jedna została i cieszy moje oczy :) Mam tylko nadzieję, że koty nie urządzą sobie w niej legowiska. Mój Muchomorek bardzo lubi kłaść się w trawy i wszelkie wysokie rośliny, które można wygnieść.



7 komentarzy:

  1. Piękne koszyczki wyplatasz i beczułka z poprzedniego posta jest mega świetna :) a krzaczek niech jak najdłużej cieszy Twoje oczy :) Wyhodować coś z ziarenka to jest sztuka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja jestem cały czas zafascynowana możliwościami papierowej wikliny ;) I uważam, że koszyki wypleciona z gazet są bardzo praktyczne...
    Twoje koszyczki są bardzo ładne ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ładne kosze i ładnie wyglądają w tej zieleni. Roślina też śliczna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Papierowa wiklina ma tyle możliwości!Koszyczki nie mogą być nie praktyczne,ja wciąż podziwiam♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne plecionki... no i bardzo praktyczne :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. koszyczki pierwsza klasa:) śliczne, ach jak zazdroszczę, ja tak nie potrafię:(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo :)