Żeby znowu nie zapomnieć zacznę od podziękowań za rady w sprawie oprawy obrazu. Dzięki Wam już wiem gdzie skierować swoje kroki podczas wizyty w wielkim mieście :) Na razie obraz leży i czeka. Podobno jakąś zrobił chłop mój osobisty, ale jeszcze nie widziałam i ciekawa jestem czy będzie dobra.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim postem, już nie czuję się jak gapa ostatnia :) wiedząc, że nie tylko mi przytrafiają się takie przeboje na poczcie.
A teraz do rzeczy. Na pierwszy rzut pokazuję kosmetyczki. 13x17cm. Jedna z pięknego połyskującego materiału (cholerstwo nie wdzięczne do szycia bo się ślizga i naciąga), a druga z czegoś jakby wełnianego. Pierwsza bardziej elegancka, druga milutka i miękka na codzień. Z obu jestem bardzo dumna, bo szycie nie jest moją mocną stroną, a wyszły mi niemal idealnie.
Zdjęcia o dziwo oddają rzeczywiste kolory.
Ostatnio dużo czasu spędzam przy maszynie, ale resztę produkcji pokażę hurtowo jak skończę wszystko.
Wy też tak macie, że szkoda wam wyrzucić resztki od szycia ? Ja mam dwa woreczki, w jeden wrzucam te ścinki z których nic już się nie da zrobić i potem wypycham nimi różne drobiazgi, a w drugi te skrawki które są za małe by szyć, a za duże by wyrzucić. I właśnie z nich powstała taka oto podkładka.
W rzeczywistości chyba jest trochę mniej krzywa. Szyta bez żadnego ładu i składu. Po prostu siadłam przy maszynie z workiem skrawków na kolanach i doszywałam co mi gdzie pasowało (kształtem nie kolorem). Wyszło takie coś :) Przepikowałam też byle jak, ale kupy się trzyma i co dziwniejsze z każdym dniem podoba mi się coraz bardziej. Od spodu podszyta jest kolorową bawełną, tak na wszelki wypadek gdyby ta pstrokacizna przestała się podobać.
A na koniec coś słodkiego. Uwielbiam ptasie mleczko do tego stopnia, że wynalazłam własny sposób jego produkcji, a przy okazji pozbywam się białek które zostają od innych wypieków i nie wiadomo co z nimi zrobić. Nie będę się zarzekać , że jest to mój autorski wynalazek, bo na wymieszanie białek z galaretką wpadło za pewne wielu przede mną :) Niemniej również i ja sama na to wpadłam, nie szukając w sieci.
Białka ubijam z cukrem pudrem i ciepłą galaretką. w wersji ekspresowej to wszystko. W wersji nieco przybajerzonej jak na zdjęciu, masę mieszam z kawałkami galaretki i wiórkami czekolady. A potem tylko na okno przy takich mrozach po 15 min deser gotowy. A po kilku następnych deseru nie ma :)
kosmetyki sa piekne a ptasie melczko mniam mniam :)
OdpowiedzUsuńW ptasim mleczku to mój mąż się specjalizuje ;) Pamiętam jak kilka lat temu na moje imieniny zrobił takie dwukolorowe w foremce od babki :D
OdpowiedzUsuńOj poćwiczyłaś sobie ostatnio szycie solidnie- fajne te kosmetyczki wyszły! A tą leguminką apetytu mi narobiłaś!
OdpowiedzUsuńCudne kosmetyczki! Szczególnie spodobała mi się ta błyszcząca - jest przeurocza. Na ptasie mleczko nawet nie patrzę, bo dieta zobowiązuje ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCiekawy przepis! Ja znałam go trochę z innej strony, bo biała z cukrem i żelatyną mieszam, dodaję dżemu i też dobre :)
OdpowiedzUsuńpiękne kosmetyczki:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z Kuźni Upominków:)
Kosmetyczki sa urocze a dobrze ze zbierasz skrawki materialu ja mam tez tak ale z nicmi od szydelkowania,wszystkie kawalki roznego koloru i roznej dlugosci razem zwiazuje i napewno kiedys wykorzystam je do jakiejs robotki:)placek wyglada apetycznie:)pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAle apetycznie u Ciebie:). Kosmetyczki bardzo ładne Również nie lubię wyrzucać nawet kawałków sznurka:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Fajne kosmetyczki i podkładka, i skrawki się nie marnują:)Ptasie mleczko uwielbiam, mniammm...zapraszam do mnie po wyróżnienie:)
OdpowiedzUsuńKosmetyczki bardzo ładne, ciekawy pomysł z podkładką! U mnie też nic się nigdy nie marnuje. A Twoje ptasie mleczko narobiło mi ogromnego smaka :)
OdpowiedzUsuńŁadne kosmetyczki a ten deser muszę spróbować nie robiłam nigdy czegoś takiego
OdpowiedzUsuńCiekawe prace, ja jak byłam mniejsza lubiłam legumine bo tak się nazywało galaretkę z bitą śmietaną, pychota
OdpowiedzUsuń