Obserwatorzy

13 października 2015

Co zrobić gdy talent w domu się nie mieści

Inspiracją do tego wpisu jest skecz kabaretu młodych panów- Grunwald, dokładnie od tego momentu
 7:28min

Zdanie Olbrychskiego "ledwo mój talent się tu mieści" przypomina mi się zawsze kiedy próbuję ogarnąć mój twórczy bałagan. I jest to jeden z tych tekstów, który niemal zawsze poprawia mi humor.

Przechodząc do rzeczy. Jak nie wiadomo co zrobić z jakimś niepotrzebnym przedmiotem, a wyrzucić szkoda to najłatwiej zrobić z niego dekorację.  U mnie tym razem były to ulepione blisko rok temu róże z zimnej porcelany, które leżały w koszyczku wciśnięte w głąb półki i zajmowały miejsce. Świeczka, którą bardzo lubię, ale która jakoś wszędzie mi zawadzała albo nie była wystarczająco wyeksponowana. Na dodatek zaczynam gromadzić jesienne skarby, a wśród nich żołędzie. Najprościej byłoby to wszystko wrzucić do pojemnika i upchnąć w szufladzie, tylko u mnie się nie da. Moje wszelkie schowki/pudła/szuflady są przeładowane do granic przydasiami wszelkiej maści.
I w ten oto sposób (zwalniając przy okazji odrobinę miejsca na półce ze szkłem) powstała jesienna kompozycja, która zdobi (zbiera kurz) parapet.


Fotki na oknie nie wychodzą więc pyknęłam na ścianie. Jak mi się taka dekoracja znudzi/wystarczająco kurzu nazbiera/znajdę inne zastosowanie dla poszczególnych elementów to rozbiorę. Póki co cieszę się, że okno nie jest puste (mam goły parapet bez kwiatów, służy mi za półkę), a na regale trochę luźniej się zrobiło.

Idąc za ciosem powstało jeszcze takie coś z pojemniczka po sosie do pizzy, suszonego kwiatka i dwóch różyczek.  Podoba mi się plan zamknięcia czegoś w przezroczystym pojemniku. Pewnego dnia mnie olśni i może powstanie z tego coś na choinkę. Albo pojemnik wykorzystam do przechowywania koralików.

 A żeby w ogóle mieć ochotę na porządki ta najlepiej kupić nową ściereczkę ze smerfem :)
Wiadomo, że jak coś nowego to użyć trzeba, sprawdzić czy dobrze chłonie wodę, zbiera kurz itd. Jak mam coś nowego to natychmiast muszę to wykorzystać i już. A najfajniejsze w tej ściereczce było to, że kupiłam ją sprasowaną w takiej maluteńkiej kostce wyglądała jak papier. Po namoczeniu "urosła" i zamieniła się w to :)

Czasami warto odkryć w sobie trochę dziecka i cieszyć się z drobiazgów.
 Jesień jest tak piękna, że szkoda czasu na narzekanie, że zimno/mokro/szaro.

***
W efekcie w/w działań zwolnił się koszyczek z papierowej wikliny po różyczkach. Jeśli ktoś, by go chciał to piszcie dogadamy się.
A koszyczek wygląda tak

7 komentarzy:

  1. Mila też dostała taką ściereczkę (od cioci i kuzynki) tylko z dinozaurem Milenaurusem :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne ozdoby sobie porobiłaś :).

    Ja ostatnio "pracuję" nad lampionem z liści ale pogoda mi trochę popsuła plany ...

    Gdzieś już widziałam takie sprasowane ściereczki ... Smerf super :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Padłam z tego skeczu:)))) Już sobie wyobrażam Twój talent, który się nie mieści;))

    OdpowiedzUsuń
  4. hah no jak ja to dobrze rozumiem. Mój talent tez się w domu nie mieści. Fajne dekoracje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne ozdoby :-)
    Rozbawił mnie skecz :-) Dzięki za poprawę humoru od rana :-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny pomysł na wykorzystanie zalegających przydasi i innych drobiazgów:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam podobnie, wszystkiego żal mi się pozbyć i w efekcie robi się chaos. Co z kolei mnie złości. Bo bywa, że do siebie nic nie pasuje:( później trudno to ogarnąć. Rady perfekcyjnej pani domu by się przydały;) śliczny ten Twój koszyczek, ma tak ładnie wykończony brzeg, to mu dodaje uroku:)))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo :)