Obserwatorzy

20 lutego 2012

Moherowa pelerynka

Nareszcie udało się dokończyć. Zaczynałam mając jeden motek niebieskiego moheru, cel był taki by przestał zalegać bezużyteczny. Wystarczyło na kołnierzyk :( udało mi się odnaleźć mały kłębuszek szarego więc dorobiłam kolejne rzędy i od tego momentu zakochałam się w tej pelerynce. Moher jest wspaniały miękki gorący przytulny puchaty...w ogóle och! i ach! :) Myślałam, że będę musiała się zadowolić takim kołnierzykiem tylko do ramion, ale wtedy moja mama odnalazła szaliki i czapki (o dziwo żadnego beretu :) i spruła. Tym sposobem pelerynka została dokończona. Tzn. ma długość odpowiednią dla mnie bo wzoru zostało jeszcze 17 rzędów, ale wtedy to chyba bym do kostek ją miała. Zostało mi jeszcze trochę niebieskiego na kwiatki i dwa małe motki białe- na pewno coś z nich zrobię. Wzór został przewidziany na jakąś cieńszą włóczkę, ja robiłam szydełkiem nr 6. Tu zdradzę, że zaczęłam ten sam wzór inną włóczką szydełkiem nr 2 to wychodzi za małe. czyli ze skrajności w skrajność :)

Pamiętacie modę na moherowe berety i czapki, które musiały być uczesane wręcz zmechacone ? śmiesznie to wyglądało, a wyobraźcie sobie jak tragicznie pruję się taką wyczesaną czapę!Moja pelerynka pozostanie gładka.

Zdjęcia jak zawsze musiałam zrobić sama, jakieś ładniejsze może uda się zrobić przy okazji wiosennego spaceru.
 Tu na łokciu widać dziurę, która zostanie załatana kwiatkiem widocznym zresztą na zdjęciu :) jeszcze 5 muszę takich zrobić - zaplanowałam jeden dziennie bo jakoś męczą mnie te kwiatki.

 Tu w wersji "małej niebieskiej" :) jakby wzór robić na okrągło to powstanie taka zgrabniutka sukieneczka, albo spódnica.
 Tu wyraźniej widać kwiatuszka i niezałataną dziurę. Przy cieńszej włóczce dziury są odpowiednie i nie rzucają się tak w oczy.
A tu trochę widać wzór. W całości pokażę go na tej mniejszej którą mam zamiar dokończyć jeszcze przed wiosną. Tamten na pewno będzie w całości no i mniejszy przez co ładniej wygląda. W tle widać moją ścianę. Gdyby ktoś miał wątpliwości pozostałe 3 są równie kolorowe :) Złośliwi twierdzą, że moje ściany są równie pstre jak to co mam w głowie :) ale co ja poradzę, że po latach eksperymentów i przemalowywania pokoju nawet kilka razy w roku dopiero w takiej pstrokaciźnie odnalazłam spokój ducha i wewnętrzne szczęście. Nie malowane już 4 lata i ciągle mi się podoba :)

***
Dziękuję za wsparcie drutowe. Po obejrzeniu odnalezionych w sieci wzorów, nauk, siedzeniu przez dwa wieczory z drutami i testowaniu co mogłabym gdybym umiała postanowiłam zacząć szalik. Po kilkunastu rzędach sprułam. Palce mi kostniały, cierpliwości brakowało, druty idą w odstawkę do jesieni, kiedy będę miała więcej czasu. Kamizelka marzy mi się nadal, ale chyba zlecę komuś jej wykonanie, bo sama to jeszcze dłuuugo nie podejmę się jej wykonania. Szydełko bardziej mi leży i jakoś chętniej ze mną współpracuje, ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia.

Miałam pokazać jeszcze koci hafcik,ale post wyszedł i tak długi więc innym razem.

14 komentarzy:

  1. super, bardzo przyjemne kolorki, a w taką zmienną pogodę to chusto-peleryna jak znalazł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pelerynka super Ci wyszła :) Ja też wolę szydełko,na drutach to nic mi nie wychodzi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne. W dodatku w moim ulubionym kolorku :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna ta pelerynka! W wersji "małej niebieskiej" tez mi się bardzo podoba:) Jeśli chodzi o druty i szydełko, to mnie też szydełko bardziej przekonuje, choć ludzie robią na drutach cudeńka:)

    OdpowiedzUsuń
  5. fajnie wyglada ta pelerynka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. pelerynka sliczna i niebieska :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zamiast "małej czarnej" Masz piękną "małą niebieską":)))
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajnie Ci wyszła ta pelerynka. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zdolna z Ciebie osóbka, piękna pelerynka! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Pomysłowa ta pelerynka, fajna! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Boska jest! Cudny kolor ;) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Pelerynka jest cudna zachwycam się:)
    Nie zniechęcaj się. Ja też przede wszystkim robię na szydełku, ale czasem sięgam po druty i coś tam dłubie. Powiem Ci że jak nie robię przez parę miesięcy na drutach i potem po nie sięgam to też mnie na początku ręce bolą. Dojdziesz do wprawy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowo :)