Obserwatorzy

13 czerwca 2013

Chustecznik

Wyplotłam  z rurek w ciepłym kolorze pomarańczy. Zdobiony kwiatuszkami z kija. Jasne kwiatki powstają z gałązek wierzby, ciemniejsze z leszczyny lub jabłoni. Kwiatki można też barwić bejcą na ciemne kolory, ale ja zdecydowanie wolę naturalne. Najbardziej podobają mi się wierzbowe, mają piękny odcień niemal biały, lekko kremowy, dopóki mokre delikatnie wpadają w zieleń.

Kwiatków nie żałowałam :) kojarzy mi się z weselnym tortem (bo ja łasuch jestem i w zasadzie większość rzeczy kojarzy mi się na słodko :)

Widok z boku. Biała atłasowa wstążeczka na dole dodatkowo "dosładza" całość
 Widok rogu zielonego. Kwiatki spływają po kancie osadzone w pistacjowych liściach
 Zbliżenie na kulki z zimnej porcelany zatopione w perłowej konturówce. Niczym cukrowe perełki w lukrze

 Drugi róg. Złote łupinki pistacjowe z kolorowymi kwiatami. Nie pytajcie czemu jeden róg ma złote łupinki a drugi zielone,  nie wiem, tak mi się podobało :)

Widok z góry

 I jeszcze ujęcie w pełnym słońcu. Listki malowane złotą konturówką pięknie błyszczą.


Czasami jak na niego patrzę to wydaje mi się, że trochę przesadziłam z tą dekoracją, zastanawiam się czy nie wyszedł kiczowaty. Ale z drugiej strony taki właśnie mi się wymarzył :)

A jak Wam się podoba?

11 czerwca 2013

Patrzcie i podziwiajcie....

.... możecie też zazdrościć :))

Niedawno złapałam licznik u Ani z Niesfornych Szmatek i dostałam cudnej urody tildową laleczkę (tak mi się wydaje, że tildową, nie znam się na lalkach :) Dla mnie ważniejsze od nazwy jest to, że lalka jest piękna. Sami zobaczcie
Podejrzewam, że jeśli nie w całości to w przeważającej części uszyta została ręcznie. Ma genialne bamboszki z polaru, świetną torbę z ekologicznej skórki, kubraczek w owoce i takie coś co nie pozwala od niej oderwać wzroku, rąk też (jak się ją już trzyma to żal wypuścić :)


Na razie laleczka służy do podziwiania :)
Aniu bardzo Ci dziękuję za ten śliczny upominek, sprawiłaś mi ogromną radość.


Do lalki dołączony był jeszcze list na pachnącej papaterii. taki drobiazg, a cieszy:) nie spodziewałam się, że jeszcze takie papaterie są produkowane. Czyżby to znaczyło, że jeszcze ludzie listy piszą ?

8 czerwca 2013

Koszyczki w róże

Dziękuję za wszystkie miłe słowa pod ostatnim postem! Bardzo się cieszę, że kosz aż tak się spodobał :)

Padło pytanie o jego funkcjonalność. Wszystkie koszyczki, które robię służą do czegoś konkretnego. Jak się tak zastanowiłam to przez wszystkie lata odkąd zajmuję się "tworzeniem" to rzeczy typowo dekoracyjne można policzyć na palcach jednej ręki :) Z natury jestem praktyczna i nie przepadam za przedmiotami,których jedynym celem jest stać i ładnie wyglądać. (wyjątkiem są ozdoby choinkowe i stroiki świąteczne).

Papierowa wiklina jest materiałem, do którego początkowo miałam wiele zastrzeżeń właśnie z obawy przed brakiem praktycznego zastosowania. Obawy się rozwiały i bardzo ją polubiłam. W zestawieniu z naturalną co prawda wypada blado, ale ma swoje zalety.

W tej chwili mam z niej osłonki na doniczki (wyłożone folią, by nie przemakało), kosz do zbierania brudnych ubrań, kilka małych koszyczków na różne drobiazgi, wszystko użytkowane w normalny sposób, bez zbędnych ceregieli i nic złego się z nimi nie dzieje.

Do malowania używam bejcy -odkąd odkryłam jak fajne jest nakładanie jej spryskiwaczem to mój ulubiony barwnik :), wada jest taka, że w domu spryskiwać nie wolno, chyba że ktoś ma ochotę na szorowanie wszystkiego wokół. Tak więc bejcować mogę tylko w miesiące ciepłe, gdy mogę robić to na dworze. Jak chcę kolorowe rurki to je maluję farbą do ścian. I oczywiście lakier wodny vidaron- jak dla mnie jedyny słuszny do wszystkiego.

Rozpisałam się a koszyczki miałam pokazać.No to pokazuję.

Pierwszy, jest dziwny. Zaczęłam go wyplatać na kwadracie skończyłam na okręgu, środkiem jest wypukły. Miał być zakończony szlufkami na wstążkę, ale plotłam późną nocą już zmęczona i sama nie wiem kiedy odruchowo zakończyłam warkoczem. Dopiero rano mnie olśniło, że nie tak miało być.

 Koszyczek w najszerszym miejscu ma 17cm średnicy, podstawą jest kwadrat o boku ok 10cm. Zdobiony oczywiście różyczkami z kijka. Zakochałam się w tych drewnianych kwiatuszkach i kleję je gdzie tylko się da :)

W koszyczku trzymam farbki i kolorowe pisaki.

Drugi jest niemal identyczny  z tym robionym jakiś czas temu, różni jedynie wielkość. Dzisiejszy jest celowany na 0,5-0,7kg cukierków.

A na koniec pochwalę się jeszcze moim kwiatuszkiem. Krzew Mojżesza zwany również dyptamem, wyhodowany z nasionka ukradzionego pani u której wynajmowaliśmy pokój na wakacjach :)
Po czterech latach w końcu zakwitł !

Krzaczek jest malutki, ale pięknie pachnie. Sadzonki były trzy, jedną wygrzebały kury, drugą rozdeptali robotnicy, a ta jedna została i cieszy moje oczy :) Mam tylko nadzieję, że koty nie urządzą sobie w niej legowiska. Mój Muchomorek bardzo lubi kłaść się w trawy i wszelkie wysokie rośliny, które można wygnieść.