Dziękuję wszystkim za tyle miłych słów pod ostatnimi postami. Pogoda typowo hafciarska więc musiałam zaprzestać dłubania w pustaku, doniczka ciągle czeka na sklejenie. Za to w końcu mogłam wypróbować sznurek i sutasz :) Po raz pierwszy mam do czynienia z obiema formami, ale mam nadzieję, że uzyskam od was pomoc co zrobić by było lepiej :)
Nie bardzo wiem czym sutasz się zszywa jedyne co mi się nadało to taka cieniutka żyłka, ale nie jest to dobre rozwiązanie bo jest trochę za sztywna i mimo wszystko chyba za gruba. Wyszły mi takie zawieszki.
Na sznurku było napisane sizal, ale mi bardzo przypomina sznurek do snopowiązałki a tym samym żniwa w czasach gdy jeszcze kombajnu u nas nie używano :)
W każdym bądź razie sztywny i szorstki, zrobiłam z niego koszyk.
Niestety jest za mało sztywny, by trzymał sam ładny kształt, może jak zrobię mu grubszą serwetkę do wyłożenia to coś pomoże. Serwetkę mam zamiar robić zimą (jak 1000 innych rzeczy), a koszyk w zamyśle ma służyć na pieczywo na piknik :)
A teraz pytanie do znawczyń tematu. Na drugim zdjęciu widać, że rzędy układają się raz wypukły raz wklęsły czy da się jakoś szydełkować w tą i z powrotem by wszystkie wypukłe były po jednej stronie ?
30 lipca 2011
23 lipca 2011
Wizytownik i serwetnik czyli dłubania w pustaku ciąg dlaszy :)
Zacznę od podziękowań dla Ani z bloga Niesforne szmatki (zajrzyjcie koniecznie, same piękności tam czekają ), za przyznanie wyróżnienia. Jest to niezwykle miłe, do tej pory widziałam wiele podobnych wyróżnień na innych blogach, jednak jeszcze na początku swojej działalności blogowej postanowiłam ich nie przyjmować. Zasady każdego wyróżnienia zakładają, by je przekazać do kilku innych osób, a z tego wynika że inne zostaną pominięte. Uważam, że każda z nas prowadzi blog, który jest jedyny i niepowtarzalny, na swój sposób wyjątkowy, każda wkłada wiele serca w prezentowane rzeczy. Myślę, że wybieranie kilku osób jest nie tylko trudne, ale także niesprawiedliwe, bo dla mnie każdy blog zasługuje na wyróżnienie i nie chcę występować w roli złej macochy faworyzującej tylko nie które. Mam nadzieję, że żadna z Was nie poczuła się urażona moją odmową, zwłaszcza ty Aniu.
Jak pewnie zauważyłyście pojawił się nad postami banner akcji Pusta miska, przypadkiem trafiłam na nią w sieci i postanowiłam się przyłączyć. Każde kliknięcie we wskazany punkt na ich stronie przyczynia się do nakarmienia głodnego psa lub kota. Jeśli również kochacie zwierzęta i uważacie , że ta akcja ma sens to się przyłączcie.
Uff!!! W końcu mogę przejść do sedna, czyli zaprezentowania moich najnowszych pustakowych dłubaninek:)
Tym razem wizytownik i serwetnik.
Ale po kolei. Zacznę od pokazania "warsztatu"
Resztki pustaków, typu belix (tak chyba się to fachowo nazywa) w każdym razie chodzi o te do kleju, są one bardziej miękkie, dzięki czemu łatwe w obróbce. Na zdjęciu są już po porcjowane i czekają aż zostaną sklejone w donicę. Narzędzia zrobiłam ze starej tarki do warzyw, świetnie się sprawdzają, piłka służy tylko do cięcia na elementy, do dłubania i nadawania kształtu się nie nadaje.
A teraz pora na efekty: wizytownik i serwetnik. Jedną stronę mają bardziej reprezentacyjną, a druga ozdobiona (a raczej oszpecona) została listkami, miały być malowane do nich kwiaty, ale niestety kolejny raz się przekonałam, że talentu malarskiego nie posiadam :)Na pierwszym zdjęciu są w białym podkładzie i do tej pory się zastanawiam czy nie było lepiej by tak zostały. No ale, oceńcie sami .
Jak pewnie zauważyłyście pojawił się nad postami banner akcji Pusta miska, przypadkiem trafiłam na nią w sieci i postanowiłam się przyłączyć. Każde kliknięcie we wskazany punkt na ich stronie przyczynia się do nakarmienia głodnego psa lub kota. Jeśli również kochacie zwierzęta i uważacie , że ta akcja ma sens to się przyłączcie.
Uff!!! W końcu mogę przejść do sedna, czyli zaprezentowania moich najnowszych pustakowych dłubaninek:)
Tym razem wizytownik i serwetnik.
Ale po kolei. Zacznę od pokazania "warsztatu"
Resztki pustaków, typu belix (tak chyba się to fachowo nazywa) w każdym razie chodzi o te do kleju, są one bardziej miękkie, dzięki czemu łatwe w obróbce. Na zdjęciu są już po porcjowane i czekają aż zostaną sklejone w donicę. Narzędzia zrobiłam ze starej tarki do warzyw, świetnie się sprawdzają, piłka służy tylko do cięcia na elementy, do dłubania i nadawania kształtu się nie nadaje.
A teraz pora na efekty: wizytownik i serwetnik. Jedną stronę mają bardziej reprezentacyjną, a druga ozdobiona (a raczej oszpecona) została listkami, miały być malowane do nich kwiaty, ale niestety kolejny raz się przekonałam, że talentu malarskiego nie posiadam :)Na pierwszym zdjęciu są w białym podkładzie i do tej pory się zastanawiam czy nie było lepiej by tak zostały. No ale, oceńcie sami .
19 lipca 2011
Serduszka dwa
Wydłubałam z pustaka zawieszkę, ma kształt dwóch serduszek wbrew pozorom jest leciutka, długa na 6cm i wysoko na niecałe 4cm. Na jednym serduszku jest kwiatek z koralików na drugim z cekinów, oba przewiązane czerwoną satynową wstążką. Za sprawą połysku rzecz bardzo niefotogeniczna :)
Do serduszek można przymocować sztywny drut i wbić w doniczkę, ale na razie umocowałam je na miękkim i wiszą sobie na lampie :) Taki romantyczny drobiazg, nieco przesłodzony w sam raz jako ozdoba do prezentu dla kogoś bliskiego.
Przy okazji podaję link do przepisu na rabarbarowy dżem jest pyszny, pachnący, nie za słodki i nie za kwaśny, taki w sam raz :)
A na koniec zdradzę wam przyczynę moich nieprzespanych nocy : Hannah saga skandynawska. Od kiedy sięgnęłam po pierwszy tom nie mogę przestać czytać, a że czas mam tylko nocą to czytam po nocach :) Książka jest przyjemna i lekka, opowiada losy duńskiej szlachcianki, która zamieszkiwała norweską wieś, a kolejne tomy opisują kręte losy jej dzieci. Jak któraś z was nie wie co robić w bezsenne noce to polecam :) Książkę mam w formacie pdf więc chętnie się nie podzielę. Jedyne co mnie martwi to, to że nie mogę znaleźć ostatnich 20 tomów :( dla uspokojenia dodam, ze tom ma ok 160 str i czyta się niezwykle szybko :)
Do serduszek można przymocować sztywny drut i wbić w doniczkę, ale na razie umocowałam je na miękkim i wiszą sobie na lampie :) Taki romantyczny drobiazg, nieco przesłodzony w sam raz jako ozdoba do prezentu dla kogoś bliskiego.
Przy okazji podaję link do przepisu na rabarbarowy dżem jest pyszny, pachnący, nie za słodki i nie za kwaśny, taki w sam raz :)
A na koniec zdradzę wam przyczynę moich nieprzespanych nocy : Hannah saga skandynawska. Od kiedy sięgnęłam po pierwszy tom nie mogę przestać czytać, a że czas mam tylko nocą to czytam po nocach :) Książka jest przyjemna i lekka, opowiada losy duńskiej szlachcianki, która zamieszkiwała norweską wieś, a kolejne tomy opisują kręte losy jej dzieci. Jak któraś z was nie wie co robić w bezsenne noce to polecam :) Książkę mam w formacie pdf więc chętnie się nie podzielę. Jedyne co mnie martwi to, to że nie mogę znaleźć ostatnich 20 tomów :( dla uspokojenia dodam, ze tom ma ok 160 str i czyta się niezwykle szybko :)
14 lipca 2011
Zimowe zapasy
Tak to już jest, że latem nigdy nie mam ani czasu ani natchnienia na żadne robótki. Wstyd się przyznać, ale od wiosny nie mogę się zebrać by dokończyć haft, a zostało mi kilkanaście linijek.
To co wypełnia mi tzw wolny czas latem to przetwory. Obecnie na warsztacie są dżemy i kabaczki :) W tym roku truskawki plus rabarbar miksowałam (by był gładki), a potem zesmażyłam i dodałam cukier wniliowy i rabarbar krojony w drobniutką kosteczkę. Dżem jest winny i pięknie pachnie latem:) Konfitury z kawałkami całych owoców u mnie "wchodzą" tylko wiśniowe.
Kolejnym dżemowym eksperymentem trafionym w dziesiątkę, okazały się porzeczki. Od lat czarnej porzeczki nie brałam do ust, ale w tym roku jakoś zatęskniłam za jej smakiem i musiałam wymyślić coś by chociaż trochę zabiło jej intensywny smak i zapach. Oto co wymyśliłam : czarna i czerwona porzeczka plus wiśnie i świeże liście mięty- rozsmażyłam, przetarłam przez sitko i powstała pyszna orzeźwiająca galaretka z delikatną miętową nutą.
A na koniec hit ubiegłego sezonu czyli słodkie kabaczki! W tym roku już zrobiłam pierwszą porcję. Kabaczki w tym wydaniu smakują jak ananas lub gruszka. Bardzo mi smakują. Co ważne muszą być z tej zielonej odmiany, bo te żółte to lubię tylko smażone w panierce koperkowej :)
Dla odważnych i żądnych nowych doznań smakowych podaję przepis (znaleziony dawno temu w sieci):
3kg kabaczków (samej skorupki, bez tego miękkiego z ziarnkami, chyba że są bardzo malutkie)
1kg cukru
10 szt goździków
2 łyżki kwasku cytrynowego
1cukier waniliowy
1,5 l wody
Kabaczki kroimy w plasterki i zalewamy wodą z kwaskiem cytrynowym, odstawiamy na 24 godz. Wody należy rozrobić tyle,by plasterki były zakryte (trzeba rozrobić więcej niż w przepisie)
następnego dnia zlewamy wodę dodajemy resztę składników i zagotować, razem z kabaczkami. Włożyć do słoiczków. Po dwóch trzech dniach, kabaczki nabierają właściwego smaku i z każdym dniem są coraz lepsze.
A dla wytrwałych, którzy doczytali do tego momentu, ten trochę przydługi post o niczym zamieszczam zdjęcia mojej kabaczkowej grzędy :)
To co wypełnia mi tzw wolny czas latem to przetwory. Obecnie na warsztacie są dżemy i kabaczki :) W tym roku truskawki plus rabarbar miksowałam (by był gładki), a potem zesmażyłam i dodałam cukier wniliowy i rabarbar krojony w drobniutką kosteczkę. Dżem jest winny i pięknie pachnie latem:) Konfitury z kawałkami całych owoców u mnie "wchodzą" tylko wiśniowe.
Kolejnym dżemowym eksperymentem trafionym w dziesiątkę, okazały się porzeczki. Od lat czarnej porzeczki nie brałam do ust, ale w tym roku jakoś zatęskniłam za jej smakiem i musiałam wymyślić coś by chociaż trochę zabiło jej intensywny smak i zapach. Oto co wymyśliłam : czarna i czerwona porzeczka plus wiśnie i świeże liście mięty- rozsmażyłam, przetarłam przez sitko i powstała pyszna orzeźwiająca galaretka z delikatną miętową nutą.
A na koniec hit ubiegłego sezonu czyli słodkie kabaczki! W tym roku już zrobiłam pierwszą porcję. Kabaczki w tym wydaniu smakują jak ananas lub gruszka. Bardzo mi smakują. Co ważne muszą być z tej zielonej odmiany, bo te żółte to lubię tylko smażone w panierce koperkowej :)
Dla odważnych i żądnych nowych doznań smakowych podaję przepis (znaleziony dawno temu w sieci):
3kg kabaczków (samej skorupki, bez tego miękkiego z ziarnkami, chyba że są bardzo malutkie)
1kg cukru
10 szt goździków
2 łyżki kwasku cytrynowego
1cukier waniliowy
1,5 l wody
Kabaczki kroimy w plasterki i zalewamy wodą z kwaskiem cytrynowym, odstawiamy na 24 godz. Wody należy rozrobić tyle,by plasterki były zakryte (trzeba rozrobić więcej niż w przepisie)
następnego dnia zlewamy wodę dodajemy resztę składników i zagotować, razem z kabaczkami. Włożyć do słoiczków. Po dwóch trzech dniach, kabaczki nabierają właściwego smaku i z każdym dniem są coraz lepsze.
A dla wytrwałych, którzy doczytali do tego momentu, ten trochę przydługi post o niczym zamieszczam zdjęcia mojej kabaczkowej grzędy :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)