Nadszedł czas na zbiór dyni. Uwielbiam dynie pod każdą postacią, na słodko i słono, gotowane i pieczone, w formie puree i zupy, jednym słowem dynia w moim domu być musi. W tym roku po raz pierwszy mam muscat de provence, jest to dynia makaronowa, pięknie pachnie melonem, na surowo nawet smakuje jak melon. Słodka o cudownym intensywnym kolorze.
Hokkaido, tu nie ma co się rozpisywać. Pyszna i tyle. Gotuję mieszam z masłem, czasami z ziołami i jem, aż zobaczę dno garnka:)
I jeszcze raz muscat, kwintesencja dyniowego piękna.
Ziarenka są świetne. Podoba mi się w nich różnorodność.
OdpowiedzUsuńAż musiałam sprawdzić w necie, co to jest ta łzawica:) Świetnie to wyglądaja.
OdpowiedzUsuńDynie imponujące!
Dynie, ach te dynie. Kocham za kolory i kształty. Hokkaido mam pierwszy raz :) A łzawica ciekawie się prezentuje...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Koraliki w moim guście bo kolor ciekawy. Podziwiam zbiory dyni :-). Pozdrawiam i zapraszam do mnie :-).
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać,że to nawlekanie wyszło wyśmiennicie:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń